
Od 1 września kierowcy mają w telefonie narzędzie, które w stresie po stłuczce robi prawie całą „papierkową robotę” za nich. mStłuczka – nowa usługa w aplikacji mObywatel – pozwala sporządzić wspólne oświadczenie o zdarzeniu drogowym, dołączyć zdjęcia z miejsca kolizji i jednym ruchem przekazać zgłoszenie szkody do ubezpieczyciela. Bez druku, bez długopisu, bez biegania z formularzami. I co kluczowe: z taką samą mocą prawną, jak wersje papierowe.
„mStłuczka jest jak trójkąt ostrzegawczy – nie jest potrzebna na co dzień, ale w sytuacji kryzysowej niezbędna” – mówi wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Nowa funkcja ma jeden zasadniczy cel: pomóc kierowcom w momencie, kiedy są najbardziej spięci i zdenerwowani. W praktyce oznacza to, iż oświadczenie sprawcy i poszkodowanego powstaje w aplikacji, a do dokumentu można od razu dołączyć zdjęcia pojazdów i miejsca zdarzenia.
Wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski mówi wprost: państwo ma wspierać obywateli nie tylko w sprawach „urzędowych”, ale także w sytuacjach nagłych. Dzięki mStłuczce oświadczenie powstaje w pełni online, co upraszcza i przyspiesza całą procedurę – z korzyścią dla obu stron i… dla ubezpieczycieli, którzy tę szkodę będą likwidować.
mStłuczka: funkcje i benefity dla kierowców
W całej tej układance istotna jest też jakość i wiarygodność danych. Zamiast przepisywać rubryki w stresie i pośpiechu, aplikacja zaciąga niezbędne informacje bezpośrednio z państwowych rejestrów, takich jak CEPiK i PESEL. Mniej manualnych wpisów to mniej literówek i nieścisłości, które w papierowych oświadczeniach potrafiły potem wracać jak bumerang. Tutaj uzupełniane automatycznie pola skracają czas i domykają formalności „w kilka minut”.
Dodatkowo każde oświadczenie można pobrać na urządzenie jako plik PDF podpisany kwalifikowanym certyfikatem ministra adekwatnego ds. informatyzacji. Taka cyfrowa pieczęć potwierdza autentyczność i integralność dokumentu, utrudniając późniejsze podważanie jego treści czy samego podpisu. To różnica, którą doceni każdy, kto choć raz słyszał „to nie mój podpis” w kontekście papierowej wersji zdarzenia.
mStłuczka to w istocie dwie funkcje w jednym miejscu i pod jedną ikonką aplikacji. Pierwsza prowadzi przez proces wspólnego oświadczenia stron po kolizji. Warunki są klarowne: obie osoby muszą mieć aplikację mObywatel, zgadzać się co do tego, kto jest sprawcą, a kto poszkodowanym, a pojazdy biorące udział w zdarzeniu muszą być zarejestrowane w Polsce.
Druga funkcja to zgłoszenie szkody ubezpieczycielowi – niezależny krok dostępny tuż po sporządzeniu oświadczenia. Z usługi korzystamy tylko wtedy, gdy nikt nie odniósł obrażeń i uszkodzone zostały wyłącznie samochody. Poszkodowany może od razu przesłać komplet dokumentów z aplikacji do wybranego zakładu. Taki wniosek jest rejestrowany po stronie ubezpieczyciela od razu, a dalsza obsługa toczy się elektronicznie. To realna oszczędność czasu i prostsza ścieżka dla klienta. Oprócz tego porządek w procesie po stronie ubezpieczalni.
Czytaj też: Autonomiczna przeglądarka? To (jeszcze) nie jest dobry pomysł
mStłuczka dla rynku ubezpieczeniowego
Z perspektywy rynku ubezpieczeniowego korzyść jest czytelna. Skoro dane trafiają do systemów w wersji spójnej, aktualnej i zweryfikowanej na wejściu, łatwiej o automatyzację rejestracji szkód i mniej miejsca na „ludzkie” błędy. Prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń, Jan Grzegorz Prądzyński, nazywa mStłuczkę technologią zaprojektowaną pod doświadczenie klienta: ma minimalizować negatywne emocje po kolizji i przełożyć się na wyższą jakość obsługi, a w konsekwencji – zwiększyć zaufanie do ubezpieczycieli.
To także nowe standardy współpracy między sektorem publicznym a ubezpieczycielami. „Fundusz zapewnia ubezpieczycielom dostęp do najwyższej jakości zweryfikowanych danych dotyczących zdarzeń drogowych” – podkreśla wiceprezes UFG, Radosław Bedyński. Prezes UFG, Małgorzata Ślepowrońska, dodaje, iż dla obywateli oznacza to przede wszystkim mniej stresu w trudnej chwili.
Trzeba też powiedzieć, kto stoi za kulisami. mStłuczkę przygotowano we współpracy Ministerstwa Cyfryzacji, Centralnego Ośrodka Informatyki, Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego i Polskiej Izby Ubezpieczeń przy zaangażowaniu towarzystw. UFG pełni rolę integratora – spina usługę z systemami ubezpieczycieli i Centralną Ewidencją Pojazdów.
Dzięki temu wspólne oświadczenie trafia do adekwatnego zakładu bez „wąskich gardeł”, a ubezpieczyciele mają wgląd w dokumenty wygenerowane w aplikacji, gdy poszkodowany zgłosi szkodę. To nie jest kolejna odseparowana „apka” – to łącznik między rejestrami państwowymi a systemami branży, który porządkuje przepływ danych i ułatwia pracę wszystkim zainteresowanym.
„mObywatel ma towarzyszyć użytkownikom w różnych momentach życiowych, także tych, których woleliby uniknąć” – mówi dyrektor COI, Radosław Maćkiewicz. Nowa funkcja raczej wpisuje się w tę filozofię: cyfrowy asystent ma być pod ręką 24 godziny na dobę, kiedy trzeba gwałtownie ogarnąć formalności. To zresztą element większej układanki. Tylko w ostatnie półtora roku mObywatel doczekał się 18 nowych usług, a pod koniec lipca przebudowano interfejs, żeby korzystanie było jeszcze prostsze. Dziś z aplikacji korzysta już 10 milionów osób, a dziennie loguje się do niej milion użytkowników.
Czytaj też: Karta e-SIM: czym jest, jak działa i kiedy warto ją mieć?
Plany na rozwój usługi: co się zmieni?
Plany rozwoju mStłuczki są konkretne. W najbliższych miesiącach mają się pojawić nowe kategorie zdarzeń, w tym możliwość sporządzenia jednego oświadczenia przez większą liczbę kierowców w przypadku kolizji wielostronnych. Do aplikacji ma też trafić wirtualny asystent – czatbot oparty na sztucznej inteligencji – który będzie podpowiadał użytkownikom, jak przejść przez kolejne kroki w trakcie spisywania oświadczenia i zgłaszania szkody. To naturalny kierunek: skoro usługa ma pomagać w sytuacji stresu, dodatkowe wsparcie „na żywo” w aplikacji może rozładować napięcie i jeszcze bardziej skrócić ścieżkę.
Nowa usługa nie zastępuje oczywiście interwencji policji ani nie służy do obsługi wypadków z rannymi. Jej siła polega na tym, iż w typowej, „blacharskiej” kolizji pozwala zamknąć formalności gwałtownie i bez sporów o formularze. To dobra wiadomość zarówno dla kierowców, jak i dla zakładów ubezpieczeń – mniej niejasności na wejściu to sprawniejsza obsługa dalej. A dla administracji publicznej to kolejny dowód, iż sens cyfryzacji mierzy się nie liczbą funkcji, tylko tym, czy potrafią zadziałać w najgorszym momencie dnia.
Jeśli więc masz mObywatela, od dziś masz też w kieszeni „trójkąt ostrzegawczy” nowej generacji. Oby nie był potrzebny. Ale jeżeli będzie, lepiej, żeby formalności zajęły ci kilka minut i jeden przycisk, niż pół dnia i pięć różnych formularzy. Wtedy naprawdę widać, iż cyfrowe państwo to konkretna pomoc wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebujesz.
Źródło zdjęcia tytułowego: Ministerstwo Cyfryzacji