Oto najnowsze wcielenie Mitsubishi ASX. Jakie zmiany wprowadzono przy okazji niedawnego liftingu i czym japoński crossover różni się od bliźniaczego Renault Captur? Sprawdzamy to w czasie naszego testu długodystansowego do którego trafiło Mitsubishi ASX Mild Hybrid w topowej wersji Instyle.
Bardzo udany design
Już na pierwszy rzut oka nowe Mitsubishi ASX robi bardzo dobre wrażenie. Model przedliftowy był klonem francuskiego Renault Captur, ale w tej chwili widać już pewne zmiany wprowadzone przez japońskich projektantów. Mitsubishi ASX jest bardziej drapieżne i ma zdecydowanie więcej charakteru. Widać też nawiązania do filozofii Dynamic Shield a to naprawdę może się podobać.
Odświeżony ASX zyskał całkowicie przeprojektowany przedni pas, który wyróżnia się bardzo ładną atrapą chłodnicy z chromowanym wykończeniem, smukłymi reflektorami w technologii LED Pure Vision i pionowymi światłami do jazdy dziennej z charakterystycznym układem niewielkich segmentów świetlnych. Wygląda to bardzo fajnie a do tego mamy też kontrastowe wykończenie przedniego pasa nawiązujące do Dynamic Shield, które przypomina ogromne grille stosowane w Lexusach.
Linia boczna oraz tylna część nadwozia to już dokładna kopia Renault Captur. Zupełnie nam to nie przeszkadza, bo sylwetka ma odpowiednie proporcje a projekt nadwozia jest naprawdę bardzo udany. Z tyłu mamy ładne lampy w kształcie litery C, delikatny spojler dachowy, atrapę dyfuzora a całość dopełniają elementy wykończone błyszczącą czernią. Jedynym elementem, który zakłóca nasze poczucie estetyki jest kamera cofania. W Renault jest ona ładnie ukryta w emblemacie marki, natomiast tutaj mamy wystający element na środku klapy bagażnika. A gdyby ktoś miał wątpliwości z jaką marką ma do czynienia to na klapie znajduje się również ogromny napis Mitsubishi.
To jednak niewielka wada, która nie zmienia tego, iż naszym zdaniem Mitsubishi ASX wygląda lepiej niż Renault Captur. Robotę robi tutaj przedni pas, który jest bardziej drapieżny i po prostu ciekawszy od tego we francuskim bliźniaku. Do tego w nasze ręce trafił świetnie skonfigurowany egzemplarz w dwukolorowym malowaniu Crystal White i Onyx Black, które jest bardzo udanym połączeniem kolorystycznym. Być może choćby najciekawszym w całej ofercie.
Ciekawie prezentują się również 18-sto calowe obręcze kół, które są standardem w wersjach Intense oraz Instyle. W podstawowych odmianach Inform oraz Invite dostajemy 17-sto calowe obręcze. Czym jeszcze różnią się wersje? W wyższych poziomach wyposażenia mamy już chromowane listwy wokół okien i przyciemniane tylne szyby. W odmianie Intense mamy też relingi dachowe.
To na koniec sprawdźmy wymiary. Mitsubishi ASX ma długość 4227 mm, szerokość 1797 mm, wysokość 1567 mm i rozstaw osi 2639 mm. Renault Captur mierzy 4239 mm długości, natomiast testowane przez nas niedawno Renault Symbioz jest nieco dłuższe, bo ma długość 4413 mm. Z jakimi samochodami konkuruje Mitsubishi ASX? To m.in.: Suzuki S-Cross (4300 mm), Nissan Juke (4210 mm), Seat Arona (4154 mm), Ford Puma (4226 mm), Dacia Duster (4343 mm), Skoda Kamiq (4239 mm) czy Kia Stonic (4140 mm). Uff. Jak widać jest to naprawdę mocno obsadzony segment.
Dobrze przemyślane wnętrze
We wnętrzu różnic adekwatnie nie ma, bo sprowadzają się one wyłącznie do znaczka na kierownicy, łopatek do zmiany biegów oraz grafiki w systemie info-rozrywki. Cała reszta jest dokładnie taka sama jak w Renault. Nie jest to ani wada, ani zaleta. To po prostu fakt. Faktem jest również to, iż wnętrze jest bardzo dobrze dopracowane, estetyczne i praktyczne. A to dla nas najważniejsze.
Pod kątem materiałów wykończeniowych Mitsubishi ASX to typowy przedstawiciel segmentu B. Co to oznacza? W wielu miejscach znajdziemy twarde tworzywa, ale akurat w przypadku prezentowanej wersji Instyle możemy liczyć na półskórzane fotele, białe przeszycia czy oświetlenie nastrojowe. Szkoda tylko, iż na desce rozdzielczej nie ma trochę jaśniejszego dekoru, który ożywiłby trochę zbyt ponure wnętrze. Poza tym nie obrazilibyśmy się za nieco większą ilość miękkiego wypełnienia na podłokietnikach. Byłby to miły dodatek.
Poza tym design kokpitu jest przyjazny a obsługa w dużym stopniu analogowa. Wciąż mamy wiele fizycznych przycisków do sterowania poszczególnymi funkcjami, dzięki czemu obsługa jest prosta i intuicyjna. Mamy tutaj również dedykowane przyciski do aktywowania My Safety Perso, czyli trybu w którym sami decydujemy jakie systemy mają być aktywne a jakie mają być wyłączone. Jest też fizyczny przycisk do wyłączenia systemu Start&Stop.
Kierowca ma do swojej dyspozycji dobrze leżącą w dłoniach kierownicę z perforowanym wykończeniem, która ma dwa panele z przyciskami do obsługi komputera pokładowego oraz asystentów jazdy. W tej kwestii nic się nie zmieniło, ale warto zauważyć, iż Mitsubishi ASX otrzymało łopatki do zmiany biegów, natomiast w Renault Captur ich nie znajdziemy. Mamy też tradycyjną manetkę do multimediów do której trzeba się trochę przyzwyczaić, ale jeżeli nauczycie się jej używać to okazuje się bardzo praktyczna. My bardzo lubimy to rozwiązanie.
Ergonomia bez zarzutu
W odświeżonym Mitsubishi ASX pojawił się nowy wybierak skrzyni biegów, natomiast przestarzałe porty USB typu A, zostały zastąpione dwoma portami USB typu C. Fajnie, iż wciąż mamy tutaj gniazdo 12V, które jest przydatne choćby przy podłączeniu kamerki samochodowej.
Pod wiszącą konsolą umieszczono bezprzewodową ładowarkę do telefonu, dedykowane miejsce na kartę, dwa cupholdery oraz przyciski do obsługi systemu Auto Hold oraz hamulca postojowego. Schowek w podłokietniku jest niewielki, ale za to jest regulowany wzdłużnie. Mamy też zamykany schowek przed pasażerem a także bardzo pojemne kieszenie w drzwiach w których mieszczą się choćby półtoralitrowe butelki.
Pasażerowie na tylnej kanapie mają do swojej dyspozycji dodatkowe dwa złącza USB typu C oraz jeszcze jedno gniazdo 12V. To jednak element zarezerwowany wyłączne dla wersji Intense oraz Instyle. W Inform i Invite nie dostaniemy ich choćby za dodatkową dopłatą. Dokładnie tak samo jest z indukcyjną ładowarką znajdującą się pod konsolą.
Zresztą dodatki ograniczają się jedynie do lakieru nadwozia, bo producent nie przewiduje możliwości domówienia czegokolwiek. I to też odróżnia Mitsubishi ASX od Renault Captur. We francuskim crossoverze możemy dobrać sobie pakiety do poszczególnych poziomów wyposażenia, natomiast w Mitsubishi wyposażenie skonfigurowane jest na sztywno.
I bardzo udane multimedia
Multimedia to największa zmiana względem poprzednika. W topowej wersji Instyle dostajemy 10-calowy wyświetlacz cyfrowych zegarów, natomiast we wszystkich pozostałych odmianach standardem jest 7-calowy wyświetlacz. Cyfrowe zegary mają różne kolory w zależności od trybu jazdy oraz kilka motywów, które możemy dodatkowo konfigurować. Wszystko wygląda naprawdę dobrze, jest bardzo czytelne i proste w obsłudze.
W każdym Mitsubishi ASX dostajemy system info-rozrywki z ekranem o wielkości 10,4-cala oraz bezprzewodową integracją z Android Auto i Apple CarPlay, ale dopiero w topowej odmianie Instyle system multimedialny oparty jest na Android Automotive. To z kolei oznacza dostęp do sklepu Google, możliwość integracji z własnym kontem oraz świetnie działającego asystenta głosowego.
Oczywiście jest to dokładnie ten sam system, który widzieliśmy choćby w Renault Symbioz, ale miło, iż Japończycy delikatnie odświeżyli grafikę. System jest bardzo dobry, działa szybko, świetnie reaguje na dotyk a menu jest bardzo logicznie rozplanowane. Naszym zdaniem to jeden z najlepszych systemów info-rozrywki na rynku i trudno się do czegokolwiek tutaj doczepić. Do tego topowa wersja już w standardzie ma nagłośnienie Harman Kardon, które naprawdę daje radę.
Szkoda tylko, iż obraz z kamer 360 stopni wyświetlany jest na niewielkiej powierzchni a do tego jakość obrazu pozostawia wiele do życzenia. Zdecydowanie ustępuje jakością kamerom, które mieliśmy na pokładzie MG HS PHEV, ale dokładnie tak samo jest w modelach Renault. To coś co przy okazji liftingu należało poprawić.
Zmieniono za to panel klimatyzacji. Nie mamy już zestawu pokręteł a zamiast tego pojawił panel z błyszczącym wykończeniem, który jest równie wygodny w użytkowaniu. Naszym zdaniem wygląda to zdecydowanie ładniej.
Miejsca nie brakuje
Z przodu witają nas bardzo wygodne fotele z elektryczną regulacją, podgrzewaniem oraz manualną regulacją podparcia odcinka lędźwiowego, które dostajemy wyłącznie w wersji Instyle. Pozycja za kierownicą jest bardzo wygodna. Bardzo dobra jest również widoczność a jeżeli ktoś ma problemy z manewrowaniem to standardem jest system kamer 360 stopni.
Na miejsce nie powinni narzekać pasażerowie na tylnej kanapie gdzie mamy wystarczająco dużo miejsca zarówno na nogi, jak i nad głowami. Z tyłu nie mamy podłokietnika, ale za to są dodatkowe złącza USB oraz nawiewy. Na bocznych miejscach znajdziemy mocowania isofix.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest przesuwna tylna kanapa, którą możemy regulować w zakresie 16 centymetrów. jeżeli akurat nie wieziecie nikogo z tyłu albo brakuje Wam paru centymetrów na zapakowanie czegoś do bagażnika to wtedy jest to bardzo praktyczne rozwiązanie. Nieraz z tego korzystaliśmy kiedy musieliśmy wpakować wózek dziecięcy i brakowało nam 2 – 3 centymetrów. Wystarczyło przesunąć kanapę i problem rozwiązany.
To pora na bagażnik. A ten ma pojemność 484 litrów, co oznacza, iż jest o 62 litry większy niż przed liftingiem. Co prawda jest to pojemność uwzględniająca schowek pod podłogą bagażnika, ale jest to też pojemność przy kanapie odsuniętej maksymalnie do tyłu. Po przesunięciu jej maksymalnie do przodu uzyskamy aż 616 litrów, ale jest to wartość mocno teoretyczna, bo przy takim ustawieniu na tylnej kanapie nie ma miejsca na nogi.
No, ale i tak prawie 500-litrowy bagażnik w 4,2 metrowym crossoverze to naprawdę bardzo dobry wynik. Z minusów mamy dość duży próg załadunkowy, ale przynajmniej kufer jest ustawny, więc spakowanie się na kilkudniowy wyjazd nie jest najmniejszym wyzwaniem.
W kolejnej części sprawdzimy jak jeździ Mitsubishi ASX Mild Hybrid, jakie oferuje wyposażenie, ile trzeba za niego zapłacić a także podsumujemy nasz test długodystansowy.











































