Kufry zasilane bez kabli i zawodnych styków? W nowej Yamasze Tracer 9 GT znajdzie się takie cudo. Za jego stworzenie odpowiedzialna jest hiszpańska firma NAD, właściciel marki SHAD.
Brzmi trochę jak bajka z konferencji Apple: „magiczne” przenoszenie energii, automatyczne zamykanie i brak kabli. Ale nie — tym razem nie mówimy o telefonach, tylko o… kufrach motocyklowych. NAD (Núñez i Navarro Diseño, właściciel marki SHAD) właśnie zaprezentowało pierwsze na świecie kufry, które korzystają z technologii keyless opartej na indukcji. Debiut? W nowej Yamasze Tracer 9 GT.
No dobrze, ale czy taka technologia ma dla nas jakieś praktyczne znaczenie, czy to po prostu kolejny gadżet dla geeków?
Większość rozwiązań typu keyless dostępnych na rynku wciąż polega na starym, dobrym (czytaj: kłopotliwym) połączeniu przewodowym — między kufrem a motocyklem mamy tradycyjne złącze stykowe. Kto choć raz próbował montować kufry do ubłoconego po offroadowej zabawie motocykla, ten wie, jak kończy się ta zabawa: zwarcia, błędy i inne atrakcje.
Nowy system NAD działa zupełnie inaczej. Zamiast metalowych styków, mamy WPT — czyli Wireless Power Transfer. Przesyłanie energii odbywa się poprzez dwie płyty (nadajnik i odbiornik), które komunikują się bezdotykowo, podobnie jak ładowanie indukcyjne w telefonie. Brak fizycznego styku oznacza, iż nareszcie nie trzeba się przejmować wodą, błotem, kurzem czy też zmęczeniem materiału na złączach.
Co więcej — kufry NAD dzięki bezprzewodowemu zasilaniu, oferują kilka sprytnych funkcji. Mamy tu m.in.: podświetlenie wnętrza (nie trzeba już grzebać po ciemku z czołówką na głowie), port USB do ładowania telefonu czy kamery, czy system kontroli zamknięcia kufra.
Ten ostatni jest szczególnie ciekawy. jeżeli zdarzy się nam nie domknąć kufra i ruszyć w drogę, elektronika motocykla wykryje prędkość powyżej 10 km/h i natychmiast wyśle sygnał, który automatycznie domknie pokrywę. Koniec z rękawicami latającymi po autostradzie…
Oczywiście, wdrożenie takiego systemu nie było takie proste. Największym wyzwaniem dla inżynierów NAD był czas potrzebny na „sparowanie” się nadajnika i odbiornika. Początkowo operacja ta trwała około 5 sekund — a to, jak na potrzeby praktyczne motocyklisty, o kilka wieków za długo.
Po intensywnych pracach nad oprogramowaniem udało się zejść do 0,6 sekundy. Efekt? Z perspektywy użytkownika wszystko działa praktycznie natychmiastowo. Kufry można montować i demontować szybko, bez babrania się w kablach czy sprawdzania, czy styki są czyste i suche.
NAD nie potraktowało projektu po macoszemu. Nad rozwiązaniem przez 4 lata pracował zespół inżynierów mechaników i elektroników. Za nimi ponad 4 tys. godzin pracy i 10 tys. kilometrów testów w realnych warunkach drogowych. Każdy komponent systemu został poddany procedurze certyfikacyjnej, co daje pewność, iż nie jest to prototyp, który rozpadnie się po pierwszym sezonie.
Nie oszukujmy się — kufry, choć praktyczne, wciąż bywały „analogową” wyspą na coraz bardziej cyfrowych motocyklach. NAD poszło o krok dalej i zaproponowało rozwiązanie, które faktycznie podnosi komfort i bezpieczeństwo jazdy. No i zwyczajnie ułatwia życie. Bez kabli, bez złączy, bez ryzyka awarii w deszczu.
Pierwszym jednośladem. z systemem keyless NAD jest Tracer 9 GT, ale można się spodziewać, iż inne marki i modele gwałtownie pójdą tą samą drogą. Bo jeżeli mamy telefony bez kabli i bez kluczyków uruchamiamy samochody, to może czas, żeby kufry motocyklowe też wreszcie dogoniły XXI wiek.


