
Do nowych tramwajów wygodniej się wchodzi, oferują też większy komfort – w Krakowie już wiedzą, kiedy tabor będzie bardziej pachniał świeżością.
W rozmowie z lovekrakow.pl przedstawiciele krakowskiego MPK potwierdzili, iż średni wiek wagonów tramwajowych wynosi 24,71 lat. To nienajgorszy rezultat – w Łodzi wynosi 30 lat – ale też daleko od najlepszych. W Warszawie przeciętny wagon dopiero wchodzi w dorosłość, bo ma niecałe 18 lat.
Z kolei z danych udostępnionych przez Wrocław wynika, iż 43 proc. wrocławskich tramwajów ma mniej niż 10 lat. 31 proc. ma od 10 do 20 lat. Na torach można jednak też spotkać aż 52 pojazdy, które mają 40-50 lat. Stanowią 18 proc. całości.
We Wrocławiu podkreślono, iż „tramwaje są długowieczne, dlatego też wymiana taboru przebiega znacznie wolniej niż w przypadku autobusów”. Co nie znaczy, iż w ogóle się nie starzeją i niepotrzebne są nowe inwestycje.
W Krakowie szacują, iż za kilka lat liczba nowych pojazdów będzie na tyle duża, iż uda się obniżyć średnią wieku. Na początku 2029 r. przeciętny skład będzie liczyć ok. 21,50 lat.
Tramwaje przechodzą odmładzającą kurację, ale nie ma co szydzić ze staruszków
Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK, przekonuje, iż podróżując po Krakowie choćby przeszło 25-letnimi składami, nie ma się poczucia powrotu do przeszłości. O wygodzie decyduje niska podłoga i klimatyzacja.
Zgadzam się z tym. Lubię używane łódzkie tramwaje, który przybyły do Łodzi z Niemiec. Są naprawdę wygodne, niegłośne i jakoś dziwnie bardziej przytulne niż niektóre nowe tramwaje, w których czasami – najprawdopodobniej za sprawą oświetlenia – można czuć się jak w przychodni.
Oczywiście to nie oznacza, iż jestem wrogiem nowych pojazdów i chcę stawiać wyłącznie na te mające legendarną duszę. Po prostu niekoniecznie trzeba się bać składów z doświadczeniem, nierzadko ściąganych z zagranicy. Wcale nie tracimy, a wręcz przeciwnie, możemy zyskać, szczególnie gdy zastępują wagony z poprzedniej epoki.
Tym bardziej iż czasami ważniejszy niż wiek jest po prostu fakt, iż tramwaj regularnie przyjeżdża. A z tym bywa problem. Jeden z łódzkich radnych zauważył, iż na kluczowej linii dwa składy meldują się na przystanku niemal w tym samym czasie, a później przez 20 minut na peronie hula wiatr. Logicznym jest, iż lepsza byłaby dla pasażerów większa częstotliwość i podział obowiązków. Cóż, choćby gdyby na tej linii jeździły pojazdy prosto z fabryki, pasażerowie mieliby z nich raczej mało pociechy.
Podobne problemy są pewnie też w innych miastach. Można cieszyć się z nowych pojazdów, ale co z tego, jeżeli nie ma okazji się do nich wsiąść.