Koniec kasków śmierci. Bikers Lifestyle płaci karę i znika z rynku

1 dzień temu

Stylowe „kaski” nadawały się co najwyżej na kwietnik. Firma Bikers Lifestyle znika z rynku, po głośnym procesie i grzywnie w wysokości ponad 10 tysięcy funtów. To historia ku przestrodze — szczególnie dla tych, którzy przedkładają stylówkę nad bezpieczeństwo i lubią „promocje” z nie do końca sprawdzonych źródeł.

Na początku tego roku wybuchła afera związana z Bikers Lifestyle, producentem stylowych „kasków” motocyklowych. Brytyjska agencja DVSA (odpowiednik naszego UOKiK-u, tylko znacznie bardziej wyspecjalizowany w sprawach bezpieczeństwa ruchu drogowego) przyjrzała się produktom oferowanym przez tę firmę. Efekt? Prokuratura postawiła Bikers Lifestyle Ltd przed sądem, a ten nie miał wątpliwości: Bikers Lifestyle sprzedawał kaski, które w razie wypadku bardziej szkodziły, niż chroniły.

100% ryzyko śmierci. Tak, dobrze czytasz

Testy przeprowadzone w niezależnym laboratorium wykazały, iż 3 z 4 badanych kasków nie spełniały podstawowych norm bezpieczeństwa obowiązujących w Wielkiej Brytanii. Jeden z nich osiągnął „wynik”, który sugerował… stuprocentowe ryzyko śmierci w przypadku kolizji. Mówiąc wprost — lepiej byłoby pojechać w czapce z daszkiem.

Sąd uznał winę firmy za poważną, a ryzyko dla klientów — ekstremalne. Nałożono ponad 10 tysięcy funtów grzywny i kosztów postępowania oraz nakazano usunięcie wszystkich niespełniających norm produktów. Choć strona internetowa Bikers Lifestyle wciąż jest aktywna, każdy produkt widnieje w tej chwili jako „wyprzedany”. Oby faktycznie trafiły do recyklingu, a nie… na kolejną platformę sprzedażową.

Rozwiązana czy tylko przebranżowiona?

Według rejestru spółek Companies House, firma została oficjalnie rozwiązana. Ale nie wiadomo, czy to efekt finansowego ciosu, czy też sprytna próba uniknięcia dalszych konsekwencji. W podobnych przypadkach sądy potrafią pociągnąć do odpowiedzialności również osoby zarządzające spółką. Może się więc okazać, iż to jeszcze nie ostatnie słowo Temidy w tej sprawie.

Dlaczego to ważne — nie tylko w UK

Rośnie liczba przypadków sprzedaży trefnego wyposażenia motocyklowego przez sprzedawców działających w mediach społecznościowych i na podejrzanych platformach e-commerce. Mowa o kaskach, odzieży „z Kevlarem” (którego tam nie ma), czy ochraniaczach, które w razie potrzeby nie ochronią choćby samych siebie.

Oczywiście, brytyjski przypadek to tylko jeden z przykładów. Ale bądźmy szczerzy — polski rynek aż roi się od podobnych „okazji”. jeżeli ktoś oferuje ci „certyfikowany kask” za ułamek ceny markowego modelu, powinno ci się w głowie zapalić nie żółte, a jaskrawoczerwone światło.

Wniosek dla motocyklistów? Zdecydowanie prosty

Kupuj sprzęt ochronny wyłącznie u sprawdzonych, rzetelnych sprzedawców. Najlepiej takich, którzy istnieją od lat i mają nie tylko stronę internetową, ale też fizyczny adres. Zakup z „okazyjnej” reklamy na Facebooku może cię kosztować znacznie więcej niż parę złotych — może kosztować życie.

Idź do oryginalnego materiału