Po trzech kwartałach Kia i Hyundai (Hyundai Motor Group) zajmują trzecie miejsce w rankingu koncernów, które sprzedają najwięcej samochodów w Europie. Koreański koncern jako jedyny zanotował wzrost sprzedaży. Sama Kia jest już popularniejsza niż Skoda, Citroen, czy Ford, a w ostatnich miesiącach wyprzedziła także Renault. Teraz atakuje pozycje BMW, Mercedesa oraz Audi.
Od początku roku do końca września w krajach Unii Europejskiej, EFTA i w Wielkiej Brytanii zarejestrowano łącznie 8,3 mln nowych samochodów osobowych. Wynik jest 9,7 proc. gorszy niż w tym samym okresie zeszłego roku, co ciągle jest skutkiem ograniczonej podaży wielu podzespołów – koncerny po prostu nie mają z czego produkować tylu samochodów, ile Europejczycy chcieliby kupić. przez cały czas brakuje nie tylko półprzewodników, ale także np. wiązek elektrycznych. Do tego dochodzą wysokie ceny surowców. Za tonę aluminium na światowych giełdach zapłacić dzisiaj trzeba ponad 2,3 tys. dolarów – o 500 więcej niż dwa lata temu (choć i tak ceny w ostatnich miesiącach mocno spadły, bo w marcowym szczycie było to prawie 4 tys. dolarów).
Najbardziej na tym kryzysie tracą giganci. Koncern Volkswagena w okresie od 1 stycznia do 30 września sprzedał w Europie nieco ponad 2 mln samochodów – aż o 350 tys. mniej, niż w analogicznym okresie 2021. Tylko marka Volkswagen straciła 16,9 proc. klientów, zaś Skoda 15,3 proc. Powodów do zadowolenia nie ma drugi pod względem popularności Stellantis, który sprzedał w pierwszych trzech kwartałach 1,56 mln aut, czyli o 300 tys. mniej niż rok temu. Europejsko-amerykański koncern ma w swoim portfolio tak znane marki, jak Peugeot, Fiat, Opel, Citroen czy Jeep. I niemal wszystkie one tracą rynek. Sam tylko Opel zjechał w dół o 21,1 proc, a Peugeot – siła napędowa koncernu – o 15,1 proc.
Spośród 14 koncernów, które oficjalnie sprzedają samochody w Europie i są uwzględnione w statystykach stowarzyszenia ACEA, tylko jeden zanotował wzrost. Hyundai Motor Group poprawił wynik o zaskakujące – biorąc pod uwagę sytuację i nastroje w branży – 6,6 proc. O ile w zeszłym roku w Europie zarejestrowano 771 tys. aut koncernu, to w obecnym już 821 tys. To zasługuje na uwagę tym bardziej, iż koncern „składa się” tylko z dwóch marek – Kia i Hyundaia – podczas gdy np. Volkswagen Group ma ich pięć (plus niszowe, jak Lamborghini czy Bentley), zaś Stellanis aż osiem. Koreańczycy mają już 10 proc. udziałów w całym europejskim rynku! Dla porównania, jeszcze trzy lata temu wynosił on tylko 6,5 proc.
W Grupie Hyundaia wyróżnia się Kia, która poprawiła wynik aż o 9,8 proc. (Hyundai o 3,2 proc.). Od stycznia do września tego roku w krajach Europy (Unia + EFTA + Wielka Brytania) zarejestrowano 425,9 tys. samochodów tej marki – 38 tys. więcej niż przed rokiem. I to wszystko w czasach, gdy brakuje podzespołów do produkcji! Kia w statystykach sprzedaży wyprzedza już nie tylko Forda, Citroena, Opla, czy Skodę. W tym roku udało się jej wjechać również przed Renault. Co więcej, zaczyna wjeżdżać w zderzak takim tuzom, jak Mercedes, BMW oraz Audi. To ostatnie w trzech kwartałach tego roku wydało klientom 440,6 tys. aut – zaledwie 14 tys. więcej niż Kia!
W rankingu najpopularniejszych marek w Europie, koreański producent zajmuje aktualnie 6. miejsce z udziałami na poziomie 5,1 proc. To oznacza, iż mniej więcej co 20. samochód, jaki wyjechał na drogi Starego Kontynentu od początku roku, ma na masce znaczek Kia.
Zdaniem ekspertów koreańska marka zawdzięcza ten sukces kilku rzeczom. Po pierwsze, w dobie deficytu wielu podzespołów, rozsądnie nimi gospodarowała. Na przykład na niektóre jej modele ze skrzynią automatyczną trzeba czekać dłużej, ale dzięki temu czas oczekiwania na popularniejsze modele ze skrzyniami ręcznymi jest rekordowo krótki, jak na obecne czasy, bo wynosi raptem 3-4 miesiące od momentu złożenia zamówienia. Dodatkowo, pewna pula aut z określonymi silnikami i wyposażeniem jest dostępna od ręki, co jest już wręcz ewenementem.
Po drugie, Kia świetnie przygotowała się do elektryfikacji, która nabiera rozpędu w wielu europejskich krajach. W swojej gamie marka ma trzy pełnowartościowe elektryki – Niro EV, e-Soula i bardzo udane EV6, które zatrzęsło rynkiem i zdobyło tytuł Europejskiego Samochodu Roku (COTY 2022). Oprócz tego w gamie producenta jest aż pięć hybryd plug-in (Sportage PHEV, Sorento PHEV, Ceed kombi PHEV, XCeed PHEV i Niro PHEV) oraz trzy klasyczne hybrydy (Sorento HEV, Niro HEV i Sportage HEV). Ale mimo ogromnych inwestycji w auta z silnikami elektrycznymi, marka nie zamierza – w przeciwieństwie do swoich konkurentów – gwałtownie i definitywnie rezygnować z klasycznych, spalinowych modeli. Bo wie, iż jeszcze długo będą one miały swoich zwolenników.
Po trzecie wreszcie, w czasach niepewności, w jakich bezsprzecznie w tej chwili żyjemy, ludzie zwykli podejmować bardziej racjonalne decyzje. A Kia przez lata pracowała na miano marki, która daje jak najwięcej za jak najmniej. O jej autach nie mówi się już, iż „depczą po piętach europejskiej konkurencji”, ale iż wyznaczają standardy. EV6 jest pierwszym modelem popularnej marki, który ma 800-voltową architekturę układu napędowego i umożliwia naładowanie baterii na 100 km w ciągu 4,5 minuty (potrafią to jeszcze tylko dwu- albo i trzykrotnie droższe Porsche i Audi). Sportage jest najpopularniejszym SUV-em na europejskim rynku, bo oferuje niezliczoną liczbę wersji napędowych (benzyny, diesle, MHEV, HEV, PHEV) i jest świetnie wykończony oraz wyposażony. Z kolei Sorento jeszcze do niedawna było jedynym siedmioosobowym hybrydowym SUV-em na rynku! I wszystkie te modele charakteryzuje jedno – świetna relacja ceny do jakości. Są tańsze od konkurencji, oferując jednocześnie więcej niż ona. Właśnie tym, moim skromnym zdaniem, Kia zbudowała swoją przewagę. Po prostu uczciwym wycenianiem swoich modeli. I właśnie na tym, moim skromnym zdaniem, polega sukces Kii. Podczas gdy u innych płacimy głównie za znaczek na masce, to u Koreańczyków za jakość, technologię i innowacyjne podejście. I najwyraźniej rozumieć to zaczyna coraz więcej europejskich kierowców.