Jak wrzuciłem zdjęcie Renault 4 mój Instagram zapłonął. Chodziło o ten jeden gadżet

2 godzin temu
Podczas wydarzenia Renault E-Tech Electric Summit we Wrocławiu spotkałem dziennikarzy z różnych państw Europy. Chcieliśmy sprawdzić, czy Renault naprawdę wraca do korzeni i jak zamierza pozycjonować się w świecie, w którym elektryki mają nie tylko działać, ale też stanowić przyszłość. Zobaczcie, jak jeździ się najnowszym Renault 4 E-Tech electric. To nie jest test pełen danych technicznych, tylko moja opowieść z miejsca, gdzie elektryczna przyszłość spotkała się z kultową przeszłością.


Nie pamiętam Renault 4 z dzieciństwa, jestem za młody na takie wspomnienia. Czwórka nie była wiodącym autem polskich dróg, u nas królowały wtedy Polonezy i Maluchy. Pierwsze Renault 4 kojarzymy z wakacyjnych widokówek, francuskich filmów i katalogów z lat 80. Był to samochód wolności, który przewoził bagietki, dzieci, meble, czasem choćby kurę i robił to wszystko z wdziękiem, który dziś nazywamy stylem życia.

Gdy usłyszałem w redakcji, iż Renault wskrzesi tę legendę w wersji w pełni elektrycznej, zadałem sobie jedno pytanie: czy można wskrzesić ducha, nie robiąc z niego plastikowej atrapy i jadąc na legendzie z czasów minionych? Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewałem, bo miałem okazję po prostu nim pojeździć.

We Wrocławiu, wśród 65 "czwórek"


Prezentacja Renault 4 E-Tech electric odbyła się we Wrocławiu. I to nie była zwykła konferencja. Renault ściągnęło na miejsce aż 65 egzemplarzy (bijąc rekord takich eventów) nowiutkich "czwórek" - w najróżniejszych kolorach, wersjach wyposażenia i z dwiema opcjami napędu. Teren wokół hotelu wyglądał jak plan filmowy: rzędy kolorowych elektryków, rozstawione stanowiska do ładowania, tło muzyczne, a w sali konferencyjnej pokaz dronów.

Po oficjalnej części pełnej emocji, światła i świetnego reżyserowania, przyszedł czas na to, na co każdy z obecnych czekał. Usiąść za kierownicą i ruszyć na zwiedzanie Wrocławia. Poczucie pierwszego kontaktu z autem, które ma być czymś więcej niż kolejnym produktem. Trochę tak było, ale o tym w dalszej części tekstu.

Od razu wiadomo, iż jesteśmy we Francji


Pierwsze wrażenie po otwarciu drzwi? To auto jest z Francji i w tym przypadku to komplement. Od użytych materiałów, przez spasowanie elementów, po detale, wszystko ma swój smak i klasę. Tapicerka, fotele, kształt deski rozdzielczej, przeszycia, kolorystyka, każdy element pokazuje, iż Renault naprawdę przyłożyło się do tej premiery.

Mam 185 cm wzrostu, jestem postawnym kierowcą i z przodu miałem pełen komfort. W środku przestronnie, przytulnie, estetycznie. Wielkie ekrany nie biją po oczach, to też plus. Do tego jest też funkcjonalnie: kieszenie na telefon, praktyczne schowki, świetna widoczność. To nie jest efekciarskie auto w środku tylko dopracowane wnętrze z charakterem.

Tak, naprawdę można zamówić kosz na bagietkę


Jednym z największych zaskoczeń w całym samochodzie nie technicznych, ale... designerskich był kosz na bagietkę. Tak, serio, Renault daje możliwość zamówienia wiklinowego kosza, który można zamontować we wnętrzu. Cały Renault E-Tech summit relacjonowałem na swoim Instagramie.

Oczywiście jedna czy dwie ze stories były związane właśnie z koszem na bagietkę. Nie pamiętam, kiedy moja publikacja zebrała tyle serduszek czy uśmieszków. Widać jak na dłoni, iż jest to zabawne, symboliczne i bardzo francuskie. Nie jest to sam gadżet, tylko manifest marki, bo usłyszeliśmy o tym ze sceny na prezentacji. Inne auta dostają karbonowe lusterka, tu masz plecionkę z koszykiem.

Drugi uśmiech pojawił się przy personalizacji. Niektóre z testowych egzemplarzy miały żółte pszczółki drukowane w 3D na elementach wnętrza. To nie są wielkie zmiany funkcjonalne, ale dla młodej osoby kupującej swoje pierwsze auto to może być miły punkt zaczepienia emocjonalnego. Renault ewidentnie szuka kontaktu z użytkownikiem, nie tylko z jego portfelem. Mnie osobiście to nie przekonuje, chciałbym więcej słyszeć o nowatorskich rozwiązań, elektronice.

Spinacz z Worda w kokpicie


W testowanych przeze mnie autach aktywna była także funkcja AI, czyli wirtualny asystent Renault, zbudowany na bazie ChatGPT. Na razie nie ma pełnej funkcjonalności, ale już teraz działa sprawnie i potrafi podpowiedzieć ustawienia czy trasę. Ma tylko jedną wadę: wygląda trochę jak ten słynny spinacz z Worda z lat 2000, ale może to tylko ja mam takie skojarzenia

Jak się tym jeździ?


Dobrze. Po prostu dobrze. I to w każdej wersji. Testowałem obie jednostki napędowe – Urban Range (120 KM, 300 km zasięgu) i Comfort Range (150 KM, 400 km). W mieście auto zbiera się sprawnie, czuć moment obrotowy od zera, a jazda jest płynna. Renault nie oszukuje, bo moc jest wystarczająca, reakcja na gaz szybka, skrzynia zestrojona przyjemnie. Auto prowadzi się... "smooth". Tak bym to ujął, naturalnie, bez walki z samochodem.

Miałem też okazję zjechać z asfaltu. Wjechaliśmy na szutry i betonowe drogi w okolicach miasta. Renault 4 ma zwiększony prześwit (18,1 cm), tryby Snow i All-Terrain oraz system Extended Grip, który ułatwia jazdę w trudniejszych warunkach. Na tych odcinkach auto radziło sobie naprawdę dobrze, pewnie, miękko, bez zająknięcia, czuć choćby było trochę funu.

One Pedal – pierwsze takie Renault


Jazdę w mieście ułatwia funkcja One Pedal, dostępna w wyższej wersji. W praktyce oznacza to, iż można hamować samym puszczaniem gazu. Sprawdza się to przy dojeżdżaniu do świateł czy w korkach. Ciężko jest mi wysunąć poważniejsze wnioski z użytkowania tego trybu, rekuperacja jest naprawdę mocna. Myślę, iż może się to sprawdzić w mieście i znaleźć swoich zwolenników, ale tylko w takim terenie. Warto zaznaczyć, iż to pierwsze Renault z takim rozwiązaniem.

Zawieszenie? Tylne wielowahaczowe, jak w autach wyższego segmentu. Przód jest zestrojony komfortowo, tłumienie wstrząsów dopracowane. Renault 4 nie jest kanapą, ale też nie przenosi przesadnych drgań na kręgosłup. To zrównoważony środek między pewnością prowadzenia a miękkością zawieszenia. I tak ma być.

Co zostało mi w pamięci?


W mojej głowie zostały przede wszystkim trzy rzeczy. Po pierwsze: design z zewnątrz. Charakterystyczny przód, wyraźne nawiązania do oryginalnej czwórki, tylne kapsułkowe światła, wszystko to składa się na auto, które ma duszę. Widzisz je i wiesz, iż ktoś miał na nie pomysł. Po drugie to design wewnątrz. Nie tylko ładny, ale przemyślany. Fotele, materiały, przetłoczenia, detale. Czuć, iż Renault nie traktuje tego modelu jako budżetowego eksperymentu.

Po trzecie to asystent Renault. AI w aucie to przyszłość, ale tutaj widać, iż będzie to coś więcej niż tylko gadżet. Już teraz działa sprawnie. Za rok może stać się nieodłącznym elementem tego samochodu. Jestem wielkim fanem nowoczesnych technologii, podążanie z duchem czasu robi na mnie wrażenie.

Dane Renault 4-Tech electric


Dla formalności przedstawiam najważniejsze liczby:


Długość: 4,14 m


Rozstaw osi: 2,62 m


Pojemność bagażnika: 420 l


Zasięg: 300 km (Urban) lub 400 km (Comfort)


Ładowanie AC: 11 kW (3h 13 min / 2h 37 min)


Ładowanie DC: 80 / 100 kW (30 min do 80%)


Funkcja V2L: tak (możliwość zasilania urządzeń)


Możliwość holowania: do 750 kg



Cena Renault 4-Tech electric


Na to pytanie wszyscy czekali do końca prezentacji. Ostatecznie Renault 4 E-Tech electric startuje od:

129 900 zł – wersja Urban Range (40 kWh, 120 KM)


142 900 zł – wersja Comfort Range (52 kWh, 150 KM)




Wersja "Plein Sud" z płóciennym dachem dołączy do oferty pod koniec roku. Nie jest to najtańsze auto w segmencie B+, bo tak chyba powinniśmy je zakwalifikować, chociaż samo Renault chce porównywać się chociażby do Mini Acemana, ale ja tego nie kupuję. Ciężko mi zakwalifikować ten samochód konkretnie, czy przypisać do jakiejś kategorii. Na niektóre jest za małe, a na inne za duże. Kwota, którą trzeba zapłacić za ten samochód... swoje waży.

Auto mające swój unikatowy styl


Po godzinie za kierownicą Renault 4 E-Tech electric wiedziałem jedno: to samochód, który od początku nie jest dedykowany dla wszystkich. Moim zdaniem bardzo dobrze, iż takie projekty pojawiają się na rynku. Ma charakter, styl, luz. Nie musi się ścigać z Teslą ani udawać Volkswagena. Ma własny pomysł na elektromobilność, bliski ludziom, emocjom i codzienności.

To jeden z samochodów, które przypominają, iż elektryk też może mieć duszę. Renault 4 E-Tech electric jak na ironię najlepiej udowadnia to, iż przyszłość można budować na przeszłości. Zrobić to z uśmiechem i z koszem na bagietkę. jeżeli mnie pytacie, dla kogo jest ten samochód, to wyobrażam sobie, iż nim jadę na plażę na południu Francji z otwartym dachem.

Idź do oryginalnego materiału