T-Five, czyli po Polsku T5. Tak nazywa się model chińskiego crossover’a, który niemal idealnie odpowiada najmodniejszemu segmentowi rynkowemu. Pierwsze skojarzenie może przywodzić Grupę Volkswagena. Po pierwsze nazwa, która jest tożsama z określeniem modelowym popularnego dostawczaka spod znaku VW, drugie to… Lamborghini Urus – to akurat w kwestii stylistyki. Wprawdzie tylko z przodu, pod odpowiednim kątem i najlepiej z dużej odległości, ale ta druga cecha pięknie „zagrała” tutaj marketingowo. Skojarzenie z włoskim super-samochodem wylansowało i rozsławiło ten chiński model. A jak doda się do tego cenę – od 129 900 zł za rocznik 2024, to brzmi już bardzo interesująco.
Forthing to marka samochodowa należąca do chińskiego producenta samochodów Dongfeng Liuzhou Motor. Ma ona całkiem sporo doświadczenia, bowiem rozpoczęła działalność w 1954 roku, a od 1969 roku zajmuje się produkcją samochodów. Chińczycy mają jednak strategię stosunkowo częstego tworzenia nowych marek i tak jest z Forthingiem, który pojawił się dopiero w 2001 roku.
T-Five to jeden z dwóch oferowanych w Polsce modeli. Jest crossoverem o długości nadwozia około 4.5 metra z konwencjonalnym napędem, którego moc trafia na przednie koła. Na papierze wygląda to bardzo obiecująco i idealnie wpasowuje się w europejską modę. Pokusze się więc o charakterystykę tego samochodu.
Dynamiczny styl
Forthing T-Five prezentuje się atrakcyjnie. Wśród chińskich samochodów, które pojawiły się ostatnio w Polsce, powiedziałbym, iż należy do najciekawszych pod względem wizualnym. Twórcy świadomie upodobnili przód tego modelu do Lamborghini Urus, co zresztą choćby wykorzystali w swojej reklamie – chociaż oczywiście bez wykorzystania wprost nazwy włoskiej legendy.




Wąskie, mocno „przymrużone” przednie światła, poniżej nich ciąg kolejnych reflektorów, wielki grill i szpiczasty „nos”. Wygląda to bardzo dobrze i tylko proporcje wysokości do szerokości nie zgadzają się względem Urus’a.
Linia boczna nie ma już nic z Lamborghini, chociaż wciąż jest dość dynamiczna. Motywem przewodnim stylistyki z tyłu jest natomiast poczwórny układ wydechowy. Jest on oczywiście zastosowany tutaj mocno na wyrost, ale miłośnikom „usportowienia” samochodu na wszelkie sposoby, przypadnie do gustu.



Wnętrze sprawia bardzo dobre wrażenie. Jest przestronne – w tej klasie wielkościowej, zdecydowanie należy do liderów. Jest też ładnie wykończone, co wcale nie musi oznaczać materiałów z najwyższej półki. Wizualnie sprawia jednak bardzo dobre wrażenie.
Kokpit to dość minimalistyczny projekt, ale pochwały należą się za zastosowanie tradycyjnych przycisków. Jest ich całkiem sporo – przede wszystkim cały panel układu wentylacja obsługuje się w tradycyjny sposób. Brawo! Ogólnie T-Five idealnie łączy dotykową „ekranozę” z ergonomią eksploatacji w postaci zwykłych przycisków. Producenci Premium z Niemiec akurat w tej kwestii mogliby się od tego „Chińczyka” nauczyć, iż połacie wyświetlaczy nie jest ani trochę praktyczne…
We wnętrzu jest kilka nieoczywistych, ale przydatnych rozwiązań – np. duża półka pomiędzy przednimi fotelami, pod konsolą z dźwignią zmiany biegów. Są też ukryte haczyki do powieszenia damskiej torebki i rozwiązanie coraz chętniej stosowany w azjatyckich samochodach – czyli panel sterowania fotelem pasażera z poziomu tylnej kanapy (umieszczony z boku oparcia).




Bagażnik ma 480 litrów pojemności, ale jego kształt nie jest zbyt jednolity. Wyraźnie „wystają” w nim nadkola tylnych kół. Kanapę można złożyć w proporcjach 60:40, co powiększa go do sporych 1480 litrów pojemności.


Wszystko w standardzie!
Chińska motoryzacja ma to do siebie, iż w zasadzie poza kolorem nadwozia, klienci dużego wyboru w kwestii wyposażenia samochodu nie mają. Forthing już w standardzie oferuje wszystko co ma do zaoferowania i to wyposażenie nie odbiega od tzw. „fulla” w np. niemieckich autach. Jest więc panoramiczne okno dachowe, kamery 360′, automatyczna klimatyzacja, elektryczna regulacja foteli, oczywiście z funkcją ich podgrzewania, bezkluczykowy dostęp, a choćby wideorejestrator jazdy.



W zakresie bezpieczeństwa jest również wszystko co potrzebne – poduszki powietrzne: przednie, boczne w fotelach przednich, kurtyny powietrzne dla siedzeń pierwszego i drugiego rzędu, ABS z EBD, ESP i ASR oraz system monitorowania martwego pola.
Cena? 129 900 zł za egzemplarze wyprodukowane w 2024 roku (na moment publikacji, wciąż dostępne) oraz 135 900 zł za roczniki 2025.
Technologia napędu i jazda
Pod maską Forthinga T-Five pracuje benzynowy, turbodoładowany silnik 1.5 o mocy 177 koni mechanicznych. Nie jest to chińska konstrukcja, bowiem motor produkowany jest na licencji Mitsubishi. jeżeli Chińczycy zastosowali do jego produkcji materiały tej samej jakości co japońska marka, zwiastuje to niezawodną eksploatację.
Moc przekazywana jest na przednie koła za pośrednictwem dobrze pracującej, 7-biegowej , dwusprzęgłowej przekładni produkcji firmy Magna.
Wrażenia z jazdy Forthingiem są inne niż w przypadku pozostałych chińskich crossover’ów tej klasy. Adekwatnie do stylistyki, twórcy tego samochodu postawili na większą dynamikę, niż komfort. O ile chińskie modele, którymi dotychczas jeździłem były raczej dość miękkie i „rozlazłe” pod względem prowadzenia, o tyle T-Five robi wrażenie bardziej zwartego. Układ kierowniczy nie jest tak miękki i pozwala lepiej wyczuć co dzieje się z kołami w czasie jazdy. Podobnie wygląda praca zawieszenia w zakrętach – prędkości z jakimi można bezpiecznie pokonać zakręt są trochę wyższe niż np. w Omodzie i Jaecoo.
Ale za to na nierównościach T-Five mocniej podskakuje i dosadniej informuje pasażerów o jakości nawierzchni. Całości dobrego odbioru prowadzenia, psuje wielkość kierownicy – jest po azjatycku duża, a szkoda – z mniejszym wieńcem, odczucia byłyby jeszcze lepsze.
Moc blisko 180 koni mechanicznych wygląda znacznie lepiej na papierze, niż w rzeczywistości. Mimo tego, iż samochód nie jest ciężki, osiągi z jazdy nie nadążają za jego stylistyką. Ale do tego chińskie samochody tego segmentu już nas przyzwyczaiły.



Silnik w mieście spala około 9 litrów benzyny. Na trasie, przy płynnej jeździe można osiągnąć wynik choćby 7 litrów. Bak paliwa o objętości 55 litrów pozwala przejechać średnio od 500 do 700 kilometrów.
Tabela danych technicznych
Silnik: typ/pojemność/cylindry/zawory – t.benz/1481/R4/16
Moc maksymalna (KM/obr./min) – 177/5600
Maks. mom. obr. (Nm/obr./min) – 285/1500-4000
Skrzynia biegów/napęd – aut. 7/przedni
OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h (sek) – 9
Prędkość maksymalna (km/h) – 180
WYMIARY I MASA
Dł./szer./wys. (mm) – 4595/1865/1680
Masa własna/ładowność (kg) – 1550/375
Cena – od 129 900 zł (testowany 135 300 zł)
Naszym zdaniem
Forthing T-Five odpowiada na modę jaka panuje w Europie. Tutaj każdy chce mieć samochód o uterenowionych cechach – SUV’a lub crossover’a, chociaż z dużą dozą pewności można powiedzieć, iż te samochody nigdy nie pojadą w miejsce, gdzie nie wjechałby przeciętny miejski samochód z segmentu A czy B.
T-Five’a do SUV’a klasyfikuje przestronna kabina i całkiem spory bagażnik – spełnia więc funkcję „U” z nazwy tego typu samochodów, a więc „użytkowość”.
Jest też w nim trochę z „S”, czyli sportu. Tutaj można śmiało rzec, iż jest go więcej niż u konkurentów.
To samochód, który trafi w gust młodych rodzin. Wyglądem można zadać swego rodzaju szyku pod supermarketem. Trafią się pewnie choćby tacy, którzy pomylą go z dużo droższym modelem. Sprawdzi się na co dzień i podczas wakacyjnego wyjazdu dla 4 osób.
Koronnym argumentem pozostaje cena – pod tym względem chińskie samochody bardzo mocno „szczypią” europejskie marki. Dochodzi do tego kompletne wyposażenie i 5-letnia gwarancja oraz rozbudowująca się sieć serwisowa.
Czy warto zainteresować się tym chińskim modelem? Zdecydowanie tak. Czy warto go kupić zależy jednak od własnych preferencji i trochę odwagi, bo to wciąż nowość i nie wiadomo jak te samochody zachowają się po latach – zarówno w kwestii eksploatacji, jak i utraty wartości i dalszej odsprzedaży.





























