Elektryfikacja zbiera żniwo. W samych Włoszech Stellantis zwolni 2500 pracowników

Stellantis, krocząc ścieżką elektryfikacji, dostosowuje swoje fabryki do nowej elektrycznej rzeczywistości. Niestety, wiąże się to z redukcją zatrudnienia. Wkrótce w samych Włoszech koncern zarządzany żelazną ręką Carlosa Tavaresa zwolni ok. 2500 pracowników. Związki zawodowe podpisały już stosowne porozumienia z motoryzacyjnym gigantem.

Jak informuje Automotive News Europe, Stellantis wypracował porozumienie ze związkami zawodowymi w kwestii grupowych zwolnień. Redukcja zatrudnienia jest ściśle powiązana z adaptowaniem fabryk pod produkcję samochodów elektrycznych. Ze względu na mniejszą liczb elementów potrzebnych do złożenia pojazdu, a także większą automatyzację procesu produkcyjnego, wiele marek decyduje się na wprowadzenie cięć w kadrze pracowniczej. W przypadku włoskich fabryk na ten moment zwolnionych zostanie 2500 osób.

Zobacz wideo

Grupowe zwolnienia w Stellantis. W samym Turynie zredukują ponad 1500 etatów

Związek zawodowy UILM przekazał, że w zakładzie Mirafiori w Turynie zwolnionych zostanie 1520 osób, z czego ok. połowa to pracownicy biurowi. Mają one otrzymać stosowne odprawy, które zachęcą ich do dobrowolnego odejścia z pracy. Co więcej, Stellantis zgodził się na kolejne ugody, w ramach których na podobnych zasadach odprawionych zostanie 850 pracowników z fabryki Cassino w Piedimonte San Germano (region Lacjum w centralnej części kraju), a także 100 w fabryce silników w Pratola Serra (region Kampania położony poniżej Lacjum).

Koncern potwierdził, że związki zawodowe z turyńskiej fabryki oraz zakładu w Pratola Serra przystały na ugody. Nadal trwają rozmowy ze związkowcami z Piedimonte San Germano. Przedstawiciele Stellantisa przewidują jednak, że w ciągu kilku najbliższych dni uda się wypracować stosowne porozumienie. Jak podkreślają, propozycja dobrowolnego odejścia z pracy skierowana jest głównie do pracowników, którzy są bliscy przejścia na emeryturę, a także tych, którzy chcą rozpocząć "nową ścieżkę kariery".

Stellantis prowadzi masowe zwolnienia. Włoski rząd protestuje

Od jakiegoś już czasu władze Włoch nie zgadzają się z polityką koncernu, który nie tylko nie chce inwestować w słonecznej Italii, ale także przenosi produkcję nowych aut poza jej granice. Oskarżają przedsiębiorstwo o obracanie w ruinę dorobku wielu pokoleń pracowników, którzy w pocie czoła budowali potęgę przemysłu motoryzacyjnego ich ojczyzny. Nie ma się czemu dziwić. Niektóre decyzje i kroki podjęte przez zarząd Stellantisa można uznać za kontrowersyjne. Warto przytoczyć sytuację, w której to krótko po zakończeniu rozmów w sprawie otrzymania wsparcia finansowego od włoskiego rządu, wysłał do ok. 15 tys. pracowników list, w którym zachęcał ich do dobrowolnego odejścia z pracy. Jak łatwo można się domyślać, rządzący byli bardziej niż oburzeni.

Niestety, aktualne zmiany są jedynie preludium do kolejnych masowych zwolnień. Jak stwierdził w wywiadzie dla włoskiego dziennika Coriere della Sera unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton, przejście na elektryki doprowadzi do likwidacji setek tysięcy miejsc pracy w całym łańcuch dostaw. W samej Unii Europejskiej dotknie to ok. 600 tys. pracowników. W przypadku Stellantisa dochodzi jeszcze kwestia ambitnych planów szefa koncernu Carlosa Tavaresa, który w ramach planu Dare Forward 2030 chce zredukować koszty produkcji i sprzedaży aż o 50 proc.

Czy jesteś zwolennikiem elektryfikacji transportu?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.