O wyjeździe na Nordkapp marzy wiele osób kochających podróże. A gdyby zrobić to w środku zimy i do tego autem elektrycznym? Czy to plan w ogóle możliwy do zrealizowania?
Przylądek Północny, znany też jako Nordkapp, od lat rozpala wyobraźnię wielu kierowców, motocyklistów czy rowerzystów. Choć geograficznie rzecz ujmując nie jest to najbardziej na północ wysunięty punkt Europy, to jednak jest to najdalej na północ wysunięte miejsce, które ma połączenie z siecią drogową kontynentu. Innymi słowy – bardziej na północ Europy bez korzystania z promu pojechać się nie da!
Wartością dodaną do wyprawy na Nordkapp jest też podróż sama w sobie. Wyruszając z Polski – bez względu na trasę, jaką wybierzemy – trzeba pokonać kilka tysięcy kilometrów malowniczymi drogami w różnych krajach. Na wielu odcinkach obowiązują ograniczenia prędkości do 80 czy 90 km/h, więc wyprawa staje się celem samy w sobie, a nie możliwie szybkim przejazdem z punktu A do punktu B. Zresztą krajobrazy na północy Europy są tak piękne i unikalne, iż jazda poniżej dozwolonego limitu, by móc się nimi dłużej nacieszyć, jest częstą praktyką wśród podróżników.
Daniel Grzyb wraz z żoną Damaris postanowili sprawdzić elektryczną Kię EV6 podczas zimowego wyjazdu na Nordkapp. Jazda samochodami zasilanymi prądem nie jest dla nich nowością. Daniel w 2017 roku rozpoczął przygodę z elektromobilnością, kupując swój pierwszy samochód elektryczny. Od 5 lat prowadzi kanał na YouTube, gdzie przybliża elektromobilność oraz zachęca do przesiadki na samochód elektryczny. Uruchomił też wypożyczalnię pojazdów na prąd. Dla wielu osób to właśnie wypożyczenie „elektryka” i przekonanie się, jak faktycznie jeździ się samochodem z takim napędem może być pierwszym krokiem w stronę elektromobilności.
Nawet kilkudniowy kontakt z pojazdem zasilanym prądem może przyczynić się do przełamania obaw. A jest ich wiele. Wciąż można spotkać się ze stwierdzeniami, iż autem elektrycznym można co najwyżej pojechać do sklepu po zakupy, iż takie samochody nie nadają się na dalsze podróże oraz samochody elektryczne nie nadają się do jazdy zimą. I właśnie te mity Daniel i Damaris postanowili obalić zimową wyprawą „elektrykiem” na Nordkapp. A byłaby ona wyzwaniem choćby dla samochodu z konwencjonalnym napędem – w końcu chodzi o prawie 7000 km pokonanych w zaledwie dwa tygodnie.
Podróżnicy wyruszyli na północ 325-konną Kią EV6 Plus. Samochód ma napęd na obie osie realizowany przez dwa silniki. Poza sportowym trybem jazdy dostępny jest zimowy, który sprawia, iż reakcja na gaz jest mniej agresywna, a hamowanie zespołem napędowym zostaje ograniczone. Dzięki temu choćby na kompletnie ośnieżonej czy oblodzonej drodze łatwiej zachować pełną kontrolę nad samochodem.
Akumulator testowanego modelu EV6 mieści 77,4 kWh, a dzięki elektrycznej architekturze 800V może być ładowany w zakresie 10-80% w zaledwie 18 minut. Oznacza to, iż 100 km zasięgu odzyskuje się w 4,5 minuty. Oczywiście niezbędna jest do tego ładowarka o odpowiednio wysokiej mocy. Czy ich sieć jest wystarczająco obfita, by umożliwić sprawne ładowanie auta podczas podróży na Norkapp? Również odpowiedzi na to pytanie udzieliła wyprawa Daniela i Damaris.
Elektryzująca wyprawa Kią EV6 rozpoczęła się w Warszawie. Pierwszym celem była oddalona o 700 km Ryga. Pokonanie odcinka nie nastręczało trudności. Samochód zużył średnio 23 kWh/100 km, a był podpinany do ładowarek cztery razy. Podróżnicy zapewniają, iż postoje na ładowania nie były odczuwalne czy uciążliwe, bo auto było gotowe do dalszej podróży szybciej niż oni zdążyli coś zjeść, napić się kawy i skorzystać z toalety. I nie ma powodów, by im nie wierzyć, bo najdłuższe z ładowań trwało 25 minut.
Co więcej – strategia częstszych, a krótszych sesji była też sugerowana przez nawigację samochodu, która w razie potrzeby na bieżąco koryguje wskazania – np. w sytuacji, gdy kierowca prowadzi samochód oszczędniej od przewidywań, co sprawia, iż pominięcie jednego z ładowań ma uzasadnienie czasowe. Ponadto pokładowa elektronika Kia EV6, wiedząc o przewidywanym ładowaniu, może zwiększyć temperaturę akumulatora, by umożliwić uzupełnianie prądu z możliwie wysoką prędkością.
Na tym nie kończą się możliwości systemu sterującego Kią EV6. Za pomocą telefona z aplikacją Kia Connect można z dowolnego miejsca wysłać cel do nawigacji. Elektronika może poinformować, iż proces ładowania dobiegnie końca za 30, 20 czy 10 minut. Dzięki temu można naładować akumulator do 100%, a jednocześnie odpiąć go w porę, by uniknąć blokowania ładowarki innym kierowcom lub płacenia za czas postoju pod „dystrybutorem” prądu.
Z poziomu aplikacji można także uruchomić chłodzenie wnętrza lub ogrzewanie, wraz z podgrzewaniem kierownicy czy odszranianiem tylnej szyby i lusterek. Możliwość zdalnej obsługi znacząco zwiększyła komfort podczas wyprawy w zimne zakątki Europy – uruchamiając przed wyjściem z apartamentu czy kabiny na promie ogrzewanie, podróżni mogli wsiąść do przyjemnie nagrzanego wnętrza samochodu.
Możliwość ogrzania czy schłodzenia wnętrza wiążą się z faktem, iż w „elektryku” praca ogrzewania czy klimatyzacji nie jest uzależniona od pracy silnika. Dzięki temu Kia EV6 z powodzeniem może podtrzymywać też temperaturę na postoju. Daniel i Damaris korzystali z tego wielokrotnie… nocując w przestronnej kabinie samochodu. choćby gdy komputer informował o -14 stopniach Celsjusza na zewnątrz, ogrzewanie bez trudu utrzymywało w kabinie pożądane 23-24 stopnie, co po całej nocy oczywiście zmniejszało stan naładowania akumulatora, ale ubytek od 10 do niecałych 30% można uznać za w pełni akceptowalny w obliczu rozbudowanej sieci szybkich ładowarek.
Akumulator trakcyjny Kia EV6 jest w stanie nie tylko pobierać energię, by oddawać ją do silnika. Zamontowane pod kanapą, a nie jak w wielu autach – w bagażniku, gniazdo 230V umożliwia stałe ładowanie urządzeń – np. laptopa czy przydanych podczas podróży aparatu lub kamery. Z kolei przejściówka wpięta do zewnętrznego gniazda, dzięki funkcji V2D, umożliwia pobieranie prądu o napięciu 230V i mocy do 3,6 kW. To na tyle dużo, by uruchomić proces wolnego ładowania innego „elektryka” lub w pełni korzystać z suszarki do włosów, czajnika czy przenośnej kuchenki elektrycznej. Daniel i Damaris nierzadko zresztą robili z tego użytek, by przygotować sobie posiłek lub herbatę w wybranym przez nich miejscu trasy z pięknym krajobrazem.
Czas spędzany na postoju czy podczas noclegu w pojeździe Danielowi i Damaris umilały panoramiczny dach, przez który mogli podziwiać tańczącą na niebie zorzę oraz nastrojowe podświetlenie wnętrza. Podczas całej podróży uczestnicy wyprawy spali w Kia EV6 aż osiem razy. Docenili w tym czasie nie tylko przestronność wnętrza i możliwość podgrzewania go, ale także fabrycznie przyciemniane szyby, które chroniły przed porannym słońcem i spojrzeniami zaciekawionych osób. A tych nie brakowało, co zarejestrowana w Polsce i oklejona Kia budziła duże zainteresowanie – niektórzy tylko ją fotografowali, a inni rozpoczynali rozmowę z podróżnikami. Jeden z dialogów miał miejsce na Nordkapp. Daniel i Damaris spotkali tam Polaków, którzy dokładnie tego samego dnia i tą samą trasą ruszyli na Nordkapp. Trudno o lepszy dowód, iż przestoje na ładowanie auta elektrycznego nie są uciążliwe, a o ile połączy się je z postojem na posiłek czy toaletę, to stają się praktycznie nieodczuwalne.
Najdłuższy odnotowany przez podróżników czas jazdy bez postoju na ładowanie wyniósł 4:26. Z kolei największy dystans między ładowaniami – 285 km. I nie były to bynajmniej maksymalne wartości, jakie udałoby się uzyskać. Podróżujący decydowali się na przerwy, połączone z ładowaniem, mając na względzie własny komfort. Za prąd zużyty podczas wyprawy przyszło zapłacić 4073 zł. Przekłada się to na ok. 64 zł za każde sto kilometrów. A nie można zapominać, iż podróżnicy korzystali niemal wyłącznie z szybkich ładowarek, a do tego nocowali w samochodzie, co miało wpływ na średnie zużycie paliwa, a więc i koszt energii. Porównywalna podróż spalinowym autem o podobnych rozmiarach nadwozia, z napędem 4×4 i ponad 300-konnym silnikiem byłaby zauważalnie droższa.
Daniel i Damaris podsumowali swoją wyprawę krótko i dosadnie – podróże EV są naprawdę pozbawione barier. Inspiracją do takiego stwierdzenia były wallboxy zamontowane przy centrum turystycznym na Nordkapp. Oczywiście nie obyło się bez postojów na ładowanie. Kia była ładowana 52 razy, co trwało średnio ok. 30 minut, a łącznie – prawie 28 godzin. Ale jak twierdzą podróżnicy, w życiu najważniejszy nie jest sam cel, ale droga do niego.