Elektryki z Chin zalegają w portach. Europa ich nie chce, a będzie gorzej

1 rok temu

Chińskie samochody wydawały się przez jakiś czas skutecznym lekiem na panującą w europejskich salonach drożyznę. Wystarczy spojrzeć na to, w jakich cenach sprzedawane są w Polsce propozycje marek MG Motor lub Forthing. W elektrykach z Chin dopatrywano się też metody na sprawne zelektryfikowanie państw Wspólnoty, które uparcie dążą do wprowadzenia zakazu rejestracji samochodów spalinowych od 2035 roku. Unia Europejska chce jednak zwalczać konkurencję z Chin, wprowadzając zaporowe cła na chińskie samochody elektryczne. Co ciekawe, choćby bez nich sprzedaż „Chińczyków” nie wygląda najlepiej.

Elektryki z Chin zalegają w europejskich portach

Boom na samochody elektryczne minął w kilku europejskich krajach, w związku z końcem dopłat, przywilejów oraz wzrostem cen prądu. Zainteresowanie elektrykami spada także w Polsce. W swoim najnowszym raporcie Financial Times donosi, iż producenci samochodów elektrycznych zmagają się ze spowolnieniem sprzedaży i problemami logistycznymi. Coraz częściej auta składowane są nie na wielkich placach, a w portach.

W wypowiedziach udzielonych FT zarówno zarząd portu Antwerpia-Brugia, jak i obsługująca terminal w Bremerhaven firma BLG Logistics potwierdzają przestoje. Problemy zapoczątkowane w grudniu minionego roku realizowane są do dziś. Przedstawiciele BLG Logistics podają, iż zbiegły się one w czasie z wycofaniem się z dotacji do zakupu aut elektrycznych. Na to nałożył się mniejszy od spodziewanego popyt na auta elektryczne, które zdawały się być na prostej drodze do sukcesu w UE. W przypadku aut importowanych z Chin źródło kłopotów leży jednak w sporej mierze z brakiem odpowiednich relacji z firmami logistycznymi. Chińczycy w Europie dopiero raczkują, choćby jeżeli w kilku krajach sprzedaż aut z tego kraju jest niezła.

Jeden z elektryków z Chin dostępnych w Polsce – MG4. | Źródło: MG Motor
Jeden z elektryków z Chin dostępnych w Polsce – MG4. | Źródło: MG Motor
Jeden z elektryków z Chin dostępnych w Polsce – MG4. | Źródło: MG Motor

Niepewna przyszłość. Tu nie o ekologię chodzi

Cui Dongshu, sekretarz generalny Chińskiego Stowarzyszenia Samochodów Osobowych, powiedział w rozmowie z FT, iż „żegluga śródlądowa na rynkach europejskich stanowi wyzwanie [dla chińskich marek pojazdów elektrycznych]”. Podkreślał iż chińskie marki muszą ulepszyć swoje usługi „posprzedażowe”, dodając: „Musimy zmienić partyzancki styl eksportu samochodów, stawiający nas w niekorzystnej sytuacji”.

Warto pamiętać o tym, iż eksport samochodów w 2023 roku wzrósł aż o 58 procent względem 2022 roku.

Co interesujące, Chińczycy problem widzą również w niedoborze ciężarówek do transportu aut z portów. Wang Wentao, chiński minister handlu, powiedział, iż wiele z nich zostało „zarezerwowanych przez firmę Tesla.

Każda nowa marka stanie przed tym problemem. jeżeli nie masz skali, jeżeli nie masz regularnych dostaw, to nie jesteś największym klientem grup transportowych

– skonkludował.

Wnętrze samochodu Forthing T5 Evo – już dostępnego w Polsce. | Źródło: Forthing

Jak widać problemy są dwojakiej natury. Z pewnością sytuacji nie poprawi wzrost cła z obecnych 10 procent do poziomu 20-25 procent. Przypominam, iż cło ma zostać zwiększone wstecznie od 7 marca 2024 roku, już po wprowadzeniu przepisów. Zdaniem Komisji Europejskiej elektryki z Chin są dofinansowywane przez tamtejszy rząd, a przez to „nieuczciwie tanie”.

Jedno jest pewne: w grę wchodzi nie tylko ekologia. Gdyby tak było, dla jej dobra Chińczycy mogliby sprzedawać swóje samochody elektryczne tanio, co z pewnością wymusiłoby na europejskich producentach zejście z obecnych często zaporowych cen.

Nowy Mercedes klasy G to samochód elektryczny. Tak wygląda i jeździ
samochody elektryczneUnia Europejska
Idź do oryginalnego materiału