W czasach, gdy większość elektryków wygląda, jakby wyjechała z tej samej bezdusznej fabryki w krainie Exceli i PowerPointów, Cupra mówi: „¡No, gracias!”.
Oto Tavascan VZ – elektryk, który zamiast poprawności politycznej wybiera flamenco, ogień i pazur. A przy tym wszystkim… potrafi być zaskakująco rozsądny.
Za użyczenie do testu dziękujemy Volkswagen Group Polska – importerowi marki Cupra w Polsce
Olé! Czyli jak wygląda Tavascan?
Tavascan to auto, które nie zostawia nikogo obojętnym. Przód? Podświetlany pas LED z podświetlonym logo Cupry sprawia, iż wygląda jakby właśnie zjechał z planu „Tronu” – futurystyczny, ale z charakterem. Cała sylwetka jest dynamiczna, pełna ostrych linii i zdecydowanych przetłoczeń. W końcu to Cupra – nie mogło być nudno.
Design jest tak charakterystyczny, iż aż trudno uwierzyć, iż to SUV. No dobra – SUV-coupe. Tył wygląda niczym rzeźba nowoczesnej sztuki, a przysadzisty profil na opcjonalnych 21-calowych felgach tylko dodaje mu zadziorności. W tym aucie nie będziesz anonimowy. A jeżeli jeszcze dopłacisz za lakier Tavascan Blue – możesz śmiało startować w konkursie na najbardziej efektownego elektryka na parkingu.
Wnętrze jak hiszpańska willa – przestronnie i z temperamentem
Środek? Fiesta dla oczu. Konsola środkowa wygląda jakby zawisła w powietrzu – jest lekka, a jednocześnie solidna. Świetnie zaprojektowane ambientowe oświetlenie nie świeci po oczach, tylko tworzy nastrój. To wnętrze bardziej przypomina nowoczesny lounge bar w Barcelonie niż klasyczny samochód.
Fotele – wygodne, dobrze trzymające i w dłuższej trasie po prostu świetne. Z tyłu miejsca sporo, choćby jeżeli ktoś z przodu ma więcej niż 1,85 wzrostu. Bagażnik? Duży, ustawny – idealny na walizki, zakupy albo kilka butelek Rioja. Takie rzeczy robią różnicę w codziennym życiu.
Technologia – fiesta z rozsądkiem
Cupra zainwestowała w infotainment i to widać. System działa sprawnie, ekran centralny jest czytelny, a wszystkie funkcje są tam, gdzie powinny być. Zamiast kombinować z tysiącem zakładek, po prostu działa. Co więcej – HUD z rozszerzoną rzeczywistością wyświetla informacje bezpośrednio na szybie, prowadząc kierowcę jak osobisty torreador przez miejskie korki i autostrady.
Kamery 360? Rewelacyjne. Ostrość, kąt widzenia i płynność obrazu są na poziomie, którego oczekiwalibyśmy od znacznie droższych marek premium. Audio? Gra Sennheiser. I gra naprawdę dobrze – czysto, z odpowiednią głębią i mocą. Flamenco brzmi tu wybornie, ale równie dobrze wypadnie tu elektronika czy jazz. Audiofile nie będą zawiedzeni.
Jazda – temperament pod kontrolą
Tavascan VZ to nie tylko wygląd. Napęd 4Drive zapewnia świetną trakcję, a 340 koni i 585 Nm momentu obrotowego sprawia, iż ten hiszpański elektryk potrafi się zebrać do setki w mniej niż 6 sekund. Ale nie chodzi tylko o sprint – zawieszenie robi tu ogromne wrażenie. choćby na 21-calowych felgach auto prowadzi się pewnie i nie wybija plomb na nierównościach.
W zakrętach Tavascan nie buja się jak klasyczny SUV. Prowadzi się jak dobrze ustawiony hot-hatch na szczudłach. Przy tym zawieszenie nie jest twarde jak deska. Jest balans – jak w dobrym tańcu. A to przecież sztuka.
Zużycie prądu – rozsądny Hiszpan
No dobrze, piękny, szybki, wygodny – ale czy łasy na prąd? Otóż nie. Przy temperaturze ok. 15 stopni uzyskaliśmy bardzo przyzwoite wyniki:
– Siechnice – Jelenia Góra – zużycie 19,5 kWh/100 km
– z Jeleniej Góry do Siechnic – tylko 15,8 kWh/100 km
– w mieście, przy cieplejszej pogodzie – między 13 a 14,5 kWh/100 km
Jak na 77kWh netto, 340 KM i napęd AWD – świetny rezultat. To nie tylko emocje, ale i chłodna kalkulacja. A to się w dzisiejszych czasach liczy.
Czego nie pokocha choćby najbardziej temperamentny kierowca?
Tavascan, mimo całej swojej charyzmy, nie jest bez wad. Po pierwsze – przyciski haptyczne na kierownicy. Niby nowoczesne, ale w praktyce nieintuicyjne i potrafią irytować. Człowiek zamiast włączyć tempomat, przypadkiem zmienia głośność albo aktywuje coś, czego nie chciał. Ole!
Po drugie – cena. Testowany egzemplarz kosztował prawie 315 tysięcy złotych. Jasne, miał piękny lakier Tavascan Blue, pakiet Adrenaline i Zimowy II, ale mimo wszystko – to sporo. Z drugiej strony, patrząc na osiągi, wyposażenie i jakość – wcale nie jest to oderwane od rynku.
Po trzecie – brak przedniego bagażnika. Ciekawe, kiedy koncern VAG się zorientuje, ze to idealne miejsce na kable
Podsumowanie: gorąca krew, chłodna głowa
Cupra Tavascan VZ to samochód, który pokazuje, iż elektryk nie musi być nudny, przewidywalny i pozbawiony charakteru. Ma wygląd, który przyciąga spojrzenia, wnętrze, które robi wrażenie, osiągi godne sportowca i zużycie prądu, które nie zrujnuje domowego budżetu.
To auto z hiszpańskim temperamentem i niemiecką dyscypliną. A połączenie tych dwóch światów daje coś naprawdę wyjątkowego.
Czy warto? jeżeli chcesz elektryka, który wyróżnia się z tłumu, daje frajdę z jazdy i nie boi się być inny – Tavascan VZ mówi „sí, claro”. A potem odjeżdża w stronę zachodzącego słońca – stylowo, cicho i z przytupem.
Tekst:Bartek Teklak
Foto: Mariusz Dejneka




















