„Elektryczne przepisy” zepsują Święta kierowcom Diesli i benzyniaków. Ta sprytna zagrywka dotknie tysięcy osób

4 godzin temu

Przepisy forsujące samochody elektryczne zepsują święta tysiącom nabywców nowych pojazdów z silnikami benzynowymi, czy Diesla. Wyobraźcie sobie tylko taką sytuację. Zamówiliście swój wymarzony, nowy samochód, a ten jest już gotowy na parkingu dealera, choć wy nie możecie go odebrać. I prawdopodobnie nie będziecie mogli aż do przyszłego roku. Wszystkiemu winne są elektromobilne przepisy.

Nowe przepisy od 2035 roku? Ale bolesne skutki widać już dziś

fot. Renault

Choć w kontekście samochodów elektrycznych przepisy mówią głównie o zakazie sprzedaży benzyny i Diesla od 2035 roku, to jednak mają dużo większy wpływ już teraz, niż mogłoby się niektórym wydawać. Nadmierne regulowanie rynku i wprowadzanie przepisów na podstawie innej niż technologiczna wyższość danego rozwiązania nigdy nie może przynieść pozytywnych rezultatów.

Wspominaliśmy o tym już niejednokrotnie. Nie mamy nic przeciwko samochodom elektrycznym. Ba – uważamy wręcz, iż to świetne samochody, ale dla określonego typu kierowcy. Trzeba spełnić kilka ważnych czynników, aby samochód elektryczny był dla ciebie przydatny. Dla typowego Kowalskiego mają bowiem wciąż za dużo ograniczeń i wad.

Unia Europejska próbuje wprowadzić przepisy, w myśl których po 2035 roku nie będziemy mogli kupić żadnego innego nowego samochodu, aniżeli elektrycznego. Wokół tej zmiany dzieje się naprawdę dużo, a sami producenci w ostatnim czasie zaczęli nieco odwracać się od elektromobilnych trendów. Ale wiele cichych mechanizmów promujących elektromobilność działa już dziś.

Obraz Michi S z Pixabay

Sprytna zagrywka producentów

W Wielkiej Brytanii, która nie jest już w Unii Europejskiej, sytuacja wygląda bardzo podobnie. W tym roku auta elektryczne muszą osiągnąć udział w rynku na poziomie 20-25 procent, aby producenci uniknęli płacenia wysokich kar. Tak wysoka sprzedaż oznacza oczywiście dotacje w wysokości miliardów funtów, ale to nie jest najgorsze.

Jak informuje brytyjski Auto Express, wspomniane zakrzywienie rynku objawia się teraz w dość tragikomiczny sposób. Aby uniknąć kar, producenci wypychają na rynek maksymalną liczbę elektryków. Ale nie tylko. Starają się także opóźniać faktyczną dostawę zamówionych wcześniej samochodów z silnikami spalinowymi. Tylko po to, aby zostały zarejestrowane już w 2025 roku, tym samym zwiększając sztucznie udział samochodów elektrycznych.

fot. freepik

Wydaje się jednak, iż jest to tylko tymczasowe zwycięstwo. Przełożenie rejestracji na 2025 rok będzie oznaczało dalsze problemy za 12 miesięcy, kiedy kary z pewnością będą już wyższe. A niezadowolenie klientów pozostanie na zawsze. Sytuację komentuje Robert Forrester, dyrektor zarządzający firmy Vertu Motors, prowadzącej jedną z największych w Wielkiej Brytanii sieci salonów nowych samochodów.

Robert Forrester dla Auto Express:Mamy samochody benzynowe, które zostały już sprzedane klientom, ale nie możemy im dać kluczyków, bo producenci chcą uniknąć kar pod koniec tego roku. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i tysiące klientów w całej Wielkiej Brytanii, pochodzących od różnych dealerów samochodowych, nie będzie mogła odebrać swoich samochodów. Ich dostawy zostaną opóźnione do stycznia w związku z nowym rokiem podatkowym.

Idź do oryginalnego materiału