Po 10 latach produkcji obecna generacja Dodge’a Chargera zniknie z rynku. Zanim jednak pojawi się jego elektryczny następca, inspirowany konceptem Chargera Daytona SRT, świat ujrzy siedem wersji ze specjalnej edycji „Last Call”. Dodge Charger Super Bee jest jedną z nich.
Nazwa „Super Bee” zadebiutowała w 1968 roku wraz z modelem Coronet
To muscle car, który był szybki na ćwierć mili, ale można było nim poruszać się po zwykłych drogach. W kolejnych latach „pszczoła” doczekała w miarę regularnych odmian, a najnowsza, będąca zarazem ostatnią z V8 Hemi, bazuje na wariancie Chargera z pakietem Scat Pack.
Silnik o pojemności 6,4 l generuje w tym przypadku 485 KM, co oznacza, iż jest to najmocniejsze Super Bee, jakie kiedykolwiek opuściło fabrykę. Cała moc przekazywana jest na tylne koła za sprawą 8-biegowej przekładni ZF.
Dodge’a Chargera Super Bee poznamy po oponach, które sprawdzą się na drag stripie
W standardowej wersji auto wyposażone jest w 20-calowe felgi z ogumieniem o szerokość 275 mm. Odmiana Widebody ma mniejsze koła (18 cali), ale szerszą oponę, która mierzy aż 315 mm. W wyścigu równoległym przyda się też tryb Drag Mode, usztywniający amortyzatory i eliminujący uślizg tylnej osi.
Wyróżnikiem Super Bee jest również oryginalne malowanie nadwozia w kolorze Plum Crazy z charakterystycznymi białymi pasami na błotnikach. W takim wariancie do sprzedaży trafi 500 egzemplarzy. Kolejne 500 sztuk będzie dostępnych w kolorze niebieskim B5 Blue. Niezależnie od lakieru muscle car ma aktywne wloty powietrza na masce, hamulce Brembo i czarne końcówki układu wydechowego. Nabywca więc nie pozostanie niezauważony na drodze.
Dodge Charger Super Bee zamyka pewien etap w historii marki
Nie będzie jednak ostatnim modelem z jednostką V8 pod maską. Dodge szykuje coś absolutnie wyjątkowego na targi SEMA w Las Vegas, które odbędą się w listopadzie tego roku.
Źródło: motor1.com