
Japońska terenówka była wielokrotnie przerabiana na G-Klasę. Teraz jednak to inny model został zmodyfikowany na wzór Jimny. Aż chce się powiedzieć: „Woził wilk razy kilka…”. Czy zastosowane zmiany mogą się podobać? No cóż, to kwestia gustu, ale pojawiają się głosy, iż to najbrzydsze Suzuki na rynku. Zresztą, zobaczcie sami.
Potencjalnie najbrzydsze Suzuki na rynku
Warto podkreślić, iż to dedykowany pakiet dostępny u GH Style. To oznacza, iż każdy może go kupić i zastosować w swoim egzemplarzu. O jaki jednak model chodzi? Nosi nazwę S-Presso, co z pewnością większości nic nie mówi. Spieszymy zatem wyjaśnić, iż potencjalnie najbrzydsze Suzuki na rynku to miejskie auto będące mieszanką hatchbacka, crossovera i kei cara.
Jego proporcje są bardzo dziwne. Sprawia wrażenie, jakby miało podwójną podłogę i było za wysokie. Do tego, jest krótkie i wąskie. Warto więc wspomnieć o jego wymiarach. Produkcyjna wersja ma 3565 milimetrów długości, 1520 milimetrów szerokości i 1549 milimetrów wysokości.

Jeszcze szerszy obraz tego pojazdu może dać masa własna, która wynosi od 726 do 854 kilogramów (w zależności od wersji). Na tej podstawie da się wywnioskować, iż to pojazd o bardzo skromnych gabarytach.
Gdzie go spotkamy? Tylko i wyłącznie na wybranych rynkach określanych jako „rozwijające się”. Głównie są to Indie oraz Chile. Raczej nie ma większych szans, by S-Presso trafiło na Stary Kontynent. Pewnie nie spełniłoby żadnych obowiązujących norm.
S-Presso z pakietem GH Style
Wróćmy jednak do zastosowanych zmian, bo są one najważniejsze. Potencjalnie najbrzydsze Suzuki już w seryjnym wydaniu wygląda wątpliwie, ale teraz wydaje się jeszcze bardziej pozbawione spójności.
Wszystko za sprawą nowego pasa przedniego, który został przeszczepiony z Jimny. Front sam w sobie jest ładny, bo oparty na prostych motywach – kwadratach i kołach. Do tego, został ścięty, co w połączeniu z niemal płasko poprowadzoną linią maski stwarza pozory masywności.

Tył jest już z innej bajki – pozostał taki, jak w oryginale, co przekłada się na wyraźnie obłości i elementy oświetlenia w zupełnie innym stylu. Podsumowując, nie udało się utrzymać jednej tożsamości stylistycznej. Do tego ta wysokość nadwozia…
Trzeba jednak uczciwie przyznać, iż pakiet GH Style nie zmienia proporcji samochodu. Tuning nie jest więc tak duży, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. To też oznacza, iż odpowiedzialność za tę sylwetkę ponoszą projektanci japońskiej marki. Mogli się trochę bardziej postarać. Niektórzy mogą uznać, iż auto jest tak brzydkie, iż wręcz ładne.
Najbrzydsze Suzuki na rynku ma prosty napęd
Biorąc pod uwagę miejsca sprzedaży tego modelu, trudno spodziewać się jakichkolwiek drogich czy zaawansowanych rozwiązań. I bardzo dobrze, bo dzięki prostocie jest taniej – zarówno w zakupie, jak i eksploatacji. Takie wartości doceniają również Europejczycy.
Zarówno w Afryce Południowej, jak i Ameryce Łacińskiej, potencjalnie najbrzydsze Suzuki na rynku jest oferowane z niewielkim, trzycylindrowym silnikiem benzynowym o pojemności 1 litra. Ta skromna jednostka oddaje do dyspozycji 67 koni mechanicznych i 90 niutonometrów.
Te wartości nie budzą specjalnego zachwytu, ale pamiętajmy, iż to małe Suzuki waży około 800 kilogramów, co sprawia, iż potrzebuje ogromnego stada pod maską, by zapewniać akceptowalną dynamikę.
Czy jednak warto je kupić i wyposażyć w pakiet od GH Style? To już kwestia indywidualnych potrzeb i oczekiwań klientów. W Indiach nietrudno spotkać podobne przeróbki, dlatego taki zestaw może cieszyć się powodzeniem.