
Choć jest to najmłodsza marka w portfolio Volkswagena, radzi sobie naprawdę znakomicie. Niektórzy wróżyli jej krótki byt, a okazuje się, iż błyskawicznie zyskuje na popularności. Jej sytuacja jest na tyle dobra, iż rozwija się znacznie lepiej, niż producent, na bazie którego powstała, czyli SEAT. Kolejnym krok w jej rozwoju przedstawia Cupra Tindaya.
Widowisko trwa
To zaskakujące, iż tak młoda firma z Europy potrafiła niezwykle gwałtownie zbudować swoją pozycję na bardzo trudnym rynku. Jak widać, świetnie zdiagnozowała potrzeby klientów, co odzwierciedlają liczby dotyczące sprzedaży. Cupra Tindaya to koncept, który przedstawia kierunek, w którym będzie podążać cała marka.
Aktualnym hitem jest Formentor. Niektórych może zdziwić, iż potrafi przebijać się do pierwszej dziesiątki najczęściej wybieranych aut w Polsce. A nie jest to przecież tani samochód. Jak widać, lokalni nabywcy chcą dopłacać do produktu, który spełnia ich oczekiwania.

W czym tkwi sekret? Wydaje się, iż chodzi o połączenie atrakcyjnej stylistyki z konwencjonalnymi układami napędowymi. Praktycznie każdy model wygląda, jakby miał 300 koni mechanicznych, ale zwykle to pozory.
Klienci stawiają najczęściej na konfiguracje ze 150-konnymi silnikami TSI o pojemności 1,5 litra. Dzięki temu mogą liczyć na oszczędną jazdę. To też sprawia, iż Ateca czy Leon w wydaniu Cupry stanowią atrakcyjniejsze oferty.
Cupra Tindaya z bliska
Jesteśmy pewni, iż blacharze nie polubią takich karoserii. Powód? Liczba przetłoczeń i ostrych linii sprawia, iż potencjalna naprawa będzie niezwykle trudna. W pewnych sytuacjach może wymagać wręcz artystycznych zdolności – jakkolwiek to brzmi.
Cupra Tindaya wygląda jednak świetnie. Pas przedni zdobią reflektory, które oparto na trójkątnych motywach. Umieszczono je w masce, która zachodzi na błotniki – trochę w stylu Volkswagena Arteona. Niżej wkomponowano zderzak z dwoma wlotami powietrza i licznymi zagięciami.

Profil delikatnie przypomina buggy. Wszystko za sprawą krótkich zwisów, niskiej sylwetki, dużych kół i wyrazistego prześwitu. Wąskie przeszklenia boczne nadają odrobine stylistycznej dynamiki. Z tej perspektywy jeszcze łatwiej dostrzec liczne przetłoczenia.
Tyl ma w sobie najwięcej ze współczesnych modeli tej marki. Wszystko za sprawą pasa świetlnego, który obejmuje również logo. Zderzak ma ogromny dyfuzor kojarzący się z wersją VZ5, która we wspomnianym Formentorze ma pięciocylindrowy silnik z Audi RS3.
Cupra Tindaya jako hybryda
Auto ma 4,72 metra długości, co oznacza, iż wpisuje się już w segment D. Teoretycznie, to miejsce jest zarezerwowane dla modelu Terramar, który aktualnie pełni rolę tego flagowego. I raczej nic nie zapowiada zmiany warty, ponieważ to nowa propozycja.
Cupra Tindaya nie zapowiada żadnego konkretnego modelu. Pokazuje jednak kierunek stylistyczny, w którym będzie zmierzała hiszpańska firma. Wydaje się, iż Europejczykom przypadnie do gustu, co wróży utrzymanie, a choćby zwiększenie zainteresowania.

Najważniejsza jest jednak zastosowana technologia. Konstrukcja bazuje na płycie SSP (Scalable Systems Platform), która jest znacznie nowocześniejsza, niż MEB i PPE. Została przystosowana do napędów kombinacyjnych grupy Volkswagena.
W przypadku tego konkretnego projektu oznacza to 300 kilometrów zasięgu na samym prądzie. Dzięki zastosowaniu jednostki spalinowej (pełniącej rolę agregatu) o pojemności 1,5 litra, dystans w cyklu mieszanym wynosi aż 1000 kilometrów.
Warto dodać, iż jednostki elektryczne umieszczono na osiach, co zwiastuje układ AWD. Potencjał systemowy tego duetu to rzekomo 489 koni mechanicznych, co ma przekładać się na setkę w 4,1 sekundy. Pozostaje już tylko zaczekać, aż taki napęd trafi do seryjnego modelu.