Producenci coraz rzadziej pozwalają sobie na modele, których celem nie jest maksymalizowanie sprzedaży, tylko wzmacnianie wizerunku. jeżeli już, to są to flagowe konstrukcje klasy premium, które posiadają więcej oryginalności.
Citroen C5 Cabrio mógł zostać częścią europejskich dróg, ale jego rola została wyraźnie ograniczona. Producent był gotowy wdrożyć go do produkcji, ale ostatecznie uznał, iż nie jest to czas dla takich samochodów.
Z perspektywy ekonomicznej było to rozsądne posunięcie. Niemniej jednak nie wszyscy są z niego zadowoleni. Wyobraźmy sobie francuski kabriolet z silnikiem V6 i hydropneumatycznym zawieszeniem – czy z takim nadwoziem może być lepiej? Teoretycznie nie.
Tak duże auto z otwieranym dachem nie jest może czymś unikatowym, ale w naszym klimacie i tak nie ma za wielu rynkowych odpowiedników. jeżeli już, to są to modele klasy premium (CLE Cabrio, Seria 4). Tak czy inaczej, taki samochód skutecznie przyciąga wzrok i może być swego rodzaju podkreśleniem statusu społecznego – choćby z logo Citroena.
Niektórzy twierdzą, iż C5 drugiej generacji było ostatnim prawdziwym modelem tej francuskiej marki. Chodzi oczywiście o układ zawieszenia oraz oryginalność – zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Inżynierowie Citroena starają się przywrócić pożądany „genotyp”, ale bez hydropneumatyki nie jest to łatwe.
Citroen C5 Cabrio – a mogło być pięknie
Ten niezwykły samochód został oficjalnie zaprezentowany we wrześniu 2007 roku na targach samochodowych we Frankfurcie. Powstał jako koncept o nazwie C5 Airscape i bazował na produkcyjnej wersji tego modelu.
Pod względem stylistycznym był naprawdę udany. Pas przedni i tylna część karoserii zostały przeszczepione z seryjnego C5, co nie przeszkodziło w zmianie linii. Karoseria straciła tylne drzwi, a linia dachu została poprowadzona nieco niżej.
Aby było zgrabniej, szyba czołowa została bardziej pochylona. Dach pokryto miękkim materiałem, aby lepiej podkreślał charakter samochodu. choćby po jego złożeniu, auto dysponowało dobrymi proporcjami.
Co ciekawe, w dachu zastosowano dodatkowe okno, które po złożeniu znajdowało się nad przednimi fotelami. Aby zachować spójność stylistyczną, tylna szyba zachowała wklęsły kształt – jak w sedanach C5 i C6.
Wnętrze zostało przeniesione z seryjnego modelu, choć okraszono je innymi barwami. Dominuje tu brązowe wykończenie, które przybrało formę skóry i alcantary. W niższych strefach kokpitu i paneli drzwiowych wykorzystano kontrastującą szarość.
Wyposażenie jest oczywiście topowe – jak na tamte czasy. To oznacza nawigację, dwustrefową klimatyzację, podgrzewane fotele z pamięcią ustawień i masażem, dedykowaną tapicerkę czy wielofunkcyjną kierownicę z nieruchomym środkiem.
Takich silników nam trzeba
Jak można się domyślać, blisko dwie dekady temu nikt nie próbował forsować żadnej ideologii napędowej. Mimo tego, silnik i tak może zaskoczyć choćby najwierniejszych fanów francuskiej marki. Nie jest to bowiem trzylitrowe V6.
Zamiast niego, zastosowano diesla, również sześciocylindrowego, tyle iż o pojemności 2,7 litra. Był on dostępny w niektórych Citroenach i Peugeotach. Oddawał do dyspozycji 208 koni mechanicznych i 440 niutonometrów.
Za przenoszenie mocy na przednie koła odpowiadała sześciobiegowa przekładnia automatyczna. Citroen C5 Cabrio z takim układem napędowym dysponował wystarczającą dynamiką i akceptowalnym zużyciem paliwa.
Podejrzewamy, iż seryjna produkcja tego modelu poskutkowałaby rozszerzeniem oferty silnikowej. Z pewnością znalazłyby się w niej czterocylindrowe jednostki i flagowy benzyniak o pojemności 3 litrów. Dziś to jednak już tylko przypuszczenia z kategorii historycznej.