Chigee AiO-5 Lite. Motocyklowe Apple Car Play/Android Auto w wersji PRO

4 dni temu

Czy urządzenie oznaczone dopiskiem Lite może w praktyce okazać się… całkiem Pro? Przez kilka tygodni intensywnie testowaliśmy Chigee AiO-5 Lite – czyli coś, co można nazwać motocyklowym odpowiednikiem Apple CarPlay i Android Auto. Efekt? Urządzenie, które zamiast być kolejnym chińskim półproduktem z AliExpressu, naprawdę robi robotę.

Dlaczego nie lubię nawigacji w telefonie?

Większość motocyklistów używa dziś telefonu przytwierdzonego do kierownicy. To wygodne, tanie i… dla mnie zupełnie niepraktyczne. Telefon to dla mnie coś, co może uratować mnie w krytycznej sytuacji – ma umożliwić mi wezwanie pomocy, a nie walczyć z drganiami i pogodą na trasie. Upadek motocykla? Pęknięty ekran i zero kontaktu. A ja wolę nie musieć polegać na czyjejś litości, kiedy leżę z motocyklem w rowie.

Dlatego od lat używałem dedykowanych urządzeń – jak choćby TomTom. Ale rynek nie stoi w miejscu, a ostatnio pojawiła się zupełnie nowa kategoria: zewnętrzne moduły nawigacyjne, które łączą się z telefonem i wyświetlają jego interfejs w znanym stylu Apple CarPlay lub Android Auto. Chigee AiO-5 Lite jest właśnie jednym z takich urządzeń – i jednym z lepszych, jakie miałem okazję przetestować.

Chigee AiO-5 Lite – film

Pierwsze wrażenie: zero chińszczyzny

Chigee już na pierwszy rzut oka różni się od no-name’ów z Ali czy Temu. Obudowa jest solidna, mocowania nader liczne (obejmy, kulowe przeguby, śruby do kierownicy – wybór szeroki), a zestaw sprawia wrażenie przemyślanego. W komplecie znajdziemy też kamerki, antenę GPS, czujniki ciśnienia (nie montowałem), a samo urządzenie instaluje się dość prosto, choć wymaga to nieco czasu i wprawy.

Ekran działa płynnie, a menu (w pełni spolszczone) przypomina klasyczne CarPlay: mamy dostęp do wiadomości, muzyki, połączeń, map, a choćby aplikacji bankowych. Działa to tak, jak powinno – i co ważne, bez frustracji.

Kamery, które robią więcej niż tylko nagrywają

Zaskoczyło mnie, jak dobrze Chigee radzi sobie z rolą rejestratora jazdy. Posiada własną pamięć, na której zapisuje nagrania z dwóch kamer. Nie jest to GoPro, ale jako czarna skrzynka – sprawdza się świetnie. Co więcej, system analizuje obraz i ostrzega przed pojazdami zbliżającymi się z boku – coś w stylu uproszczonego radaru martwego pola.

Czerwone alerty pojawiają się na ekranie, jeżeli coś wyłania się z martwego kąta – bardzo praktyczne, szczególnie w ruchu miejskim i przy zmianie pasa. To funkcja, którą można naprawdę docenić, zwłaszcza na turystyku czy większym ADV, gdzie lustra to czasem za mało.

Stabilność, ergonomia, elastyczność

Chigee wspiera zarówno połączenia 2,4 GHz, jak i 5 GHz – i choć w gęstej zabudowie ta druga opcja potrafi się czasem zgubić, wystarczy przełączyć tryb, by wszystko działało jak należy. Urządzenie dobrze integruje się z różnymi typami motocykli, szczególnie turystycznymi, i pozwala zachować telefon w bezpiecznym miejscu – np. w kufrze czy kieszeni.

Ekran jest dotykowy – i to działa, o ile masz rękawice przystosowane do ekranów. Alternatywą jest prosty pilot z zestawu – nie zastąpi pełnej obsługi, ale pozwala odebrać połączenie czy przełączyć aplikację bez zdejmowania rąk z kierownicy. To z kolei poprawia bezpieczeństwo.

Także w terenie – pod warunkiem, iż zmienisz aplikację

Choć fabrycznie wszystko działa z mapami Apple lub Google, urządzenie bez problemu obsługuje też inne aplikacje, jak OsmAnd czy Mapy.cz – co oznacza, iż można wykorzystać je również w offroadzie. To nie poziom dedykowanego Garmina, ale dla wielu riderów będzie to wystarczające.

Komu to potrzebne?

Chigee AiO-5 Lite spodoba się każdemu, kto:

  • nie chce używać telefona jako nawigacji,
  • ceni przejrzystość i stabilność działania,
  • potrzebuje niezależnego, wygodnego narzędzia na codzienne dojazdy i dalsze wyjazdy.

Nie zastąpi urządzeń stricte terenowych na ekstremalne wyprawy, ale jeżeli większość twoich kilometrów to asfalt, dojazdy, przeloty i wycieczki – to jedno z lepszych rozwiązań, jakie możesz zamontować na kierownicy.

A cena?

W chwili pisania testu urządzenie kosztowało ok. 2199 zł. Dużo? Niekoniecznie. Osobny telefon kosztuje podobnie – i przez cały czas musisz dokupić do niego uchwyt, ładowarkę, ochronę przed deszczem i drganiami. Chigee to komplet, który montujesz raz – i zapominasz o problemie. Wszystko jest zintegrowane, przewody są solidne, a jakość wykonania nie pozostawia złudzeń. Poza tym telefon nie ma kamer z przodu i z tyłu motocykla, ani czujników ciśnienia.

Podsumowanie: warto?

Na tle chińskich alternatyw – Chigee wypada świetnie. Stabilne działanie, dobre tłumaczenie interfejsu, realna użyteczność kamer i pełna funkcjonalność Android Auto / CarPlay sprawiają, iż to nie kolejny gadżet, ale narzędzie, które faktycznie ułatwia życie motocykliście. I nie tylko wygląda dobrze – działa tak samo. Dla mnie? Zostaje na kierownicy.

Idź do oryginalnego materiału