BMW R 1300 R tuż tuż. Mniej kompromisów, więcej technologii i sportu

5 dni temu

BMW zrzuca zasłonę milczenia – nadjeżdża nowe R 1300 R, naked, który nie chce być tylko kolejnym powiewem świeżego powietrza w segmencie roadsterów, ale raczej pełnoprawnym huraganem. Tak przynajmniej wynika z pierwszych oficjalnych informacji.

Sercem motocykla jest, rzecz jasna, chłodzony cieczą bokser o pojemności 1300 cmł, znany z R1300GS. Na papierze dane wyglądają smakowicie: 145 KM mocy przy 7750 obr/min i 149 Nm momentu obrotowego przy 6500 obr/min. BMW przez cały czas stawia na sprawdzony system ShiftCam, czyli zmienne fazy rozrządu, dzięki którym bokser łączy kulturę pracy z odpowiednią mocą.

Ale nie tylko silnik doczekał się liftingu – nowa jest także rama motocykla, która z klasycznej stalowej kratownicy zmieniła się w formowaną ze stalowych profili. Rama pomocnicza to z kolei odlewane aluminium – dokładnie tak, jak w nowym GS-ie. Wszystko to, by odchudzić, usztywnić i… zrobić miejsce na więcej emocji w zakrętach.

Cyferki mówią: będzie ostrzej

Z pełnym bakiem (17 litrów napełnionym w 90%) R 1300 R ma ważyć około 239 kg. Szału może nie ma, ale za to geometria zapowiada się bardziej sportowo niż wcześniej. Rozstaw osi – 151 cm, kąt główki ramy – 62,5°, wyprzedzenie – 127 mm. Do tego szersza tylna opona – teraz 190/55 ZR17 zamiast 180. Subtelna wskazówka, iż BMW nieco przesunęło suwak z napisu „komfort” w stronę „sport”.

Zawieszenie? Przód to klasycznie już upside-down, tył to Paralever z centralnym amortyzatorem i, oczywiście, kardan – czyli wierność tradycji. Skoki zawieszeń: 140 mm z przodu i 130 mm z tyłu – idealnie do codziennej jazdy i dynamicznych weekendowych wypadów. Wysokość siedziska? 81 cm, ale dostępne ma być aż pięć wariantów, więc każdy znajdzie coś na swój wzrost.

High-tech po bawarsku

Nowe BMW to nie tylko mechanika – to także technologia. Standardowo otrzymamy wyświetlacz TFT z pełną integracją ze telefonem i systemem Keyless Ride. W opcjach znajdziemy coś znacznie bardziej intrygującego – Automated Shift Assistant (ASA), czyli półautomatyczną skrzynię biegów. Innymi słowy: albo zmieniasz biegi bez sprzęgła, albo oddajesz cały proces komputerowi i jedziesz jak na skuterze. Prawdziwy gamechanger? Raczej znak czasów, jak to faktycznie działa pokażą czas i testy.

Ale nie wszystko będzie podane na tacy – centralna stopka i stelaże pod kufry znikają z wyposażenia podstawowego i trafiają do katalogu opcji. Podobnie jak bardziej sportowe zawieszenie, hamulce i lusterka montowane na końcach kierownicy. BMW wyraźnie daje znać: chcesz wersji GT? Poczekaj na RT. Tutaj ma być zadziornie.

Ile za tę przyjemność?

Oficjalnej ceny jeszcze nie podano, ale jeżeli trzymać się logiki i cennika R 1250 R (start od około 65 000 zł), to nowa R 1300 R prawdopodobnie zacznie flirtować z kwotą około 69 000 zł.

Mniej turystyki, więcej drapieżności. Już R 1250 R był przewspaniałym roadsterem, dającym mnóstwo przyjemności z jazdy. R 1300 R próbuje podnieść tę poprzeczkę jeszcze wyżej. jeżeli tylko cena nie wywinduje się w kosmos, a emocje z jazdy będą tak intensywne, jak zapowiada specyfikacja – może być hit.

A premiera? Już 10 kwietnia o 17:00. Wtedy przekonamy się, czy nowa R 1300 R to tylko kolejna ewolucja, czy może rewolucja w niemieckim stylu.

Idź do oryginalnego materiału