BMW, zamiast pokazać kolejną wariację na temat M 1000 RR, na Concorso d’Eleganza Villa d’Este wrzuciło granat do salonu z kryształami. Concept RR wygląda jak render z gry science-fiction, ale jeździ jak czysty motorsport. I nie jest to tylko designerska fanaberia. To zapowiedź nowego rozdania w świecie superbików.
BMW Motorrad Concept RR nie jest tylko popisem stylistów. To koncept, który wyrósł z tej samej ziemi, co M 1000 RR – motocykla, którym Toprak Razgatlıoğlu zdominował zeszłoroczne mistrzostwa świata Superbike. Pod owiewkami konceptu drzemie ten sam czterocylindrowy piec, który wypluwa ponad 230 KM. Czyli więcej niż trzeba, żeby skutecznie zetrzeć asfalt z toru.
Ale tutaj nie chodzi tylko o konie. Tu chodzi o pokaz siły technologicznej – taki manifest, iż BMW nie zamierza siedzieć na ławce rezerwowych, gdy superbike’owy świat wchodzi w kolejną dekadę.
Karbon, aluminium i odrobina czarów
Każdy, kto choć raz podnosił sportowego litra z pełnym bakiem (choćby z zakrętu), wie, iż masa to wróg. Inżynierowie z Monachium potraktowali tę zasadę dosłownie. Rama, owiewki, elementy tylnego zawieszenia – wszystko zostało odchudzone do granic fizyki. Karbon? Jest. Aluminium? Też. A do tego technologia produkcji, która brzmi jak opisy NASA.
Na deser: tylna rama pomocnicza wygląda jak dzieło zegarmistrza – zintegrowane podświetlane logo RR i wygrawerowany napis, który aż prosi się, by go obfotografować z każdej strony.
Aerodynamika w służbie prędkości
Nie ma tu miejsca na estetyczne kompromisy. Każdy element ma swoje uzasadnienie: nadwozie działa jak jeden wielki kanał aerodynamiczny, owiewki prowadzą powietrze tam, gdzie trzeba, a winglety – choć wydają się mniejsze niż u konkurencji – mają konkretne zadanie: przyklejać przód motocykla do asfaltu przy prędkościach, o których lepiej nie mówić w obecności dzieci. To nie są ozdobniki. To narzędzia do walki z czasem.
Elektronika rodem z pitlane
Nie mogło być inaczej – skoro bazą jest M 1000 RR, to i komputer pokładowy wyjęto prosto z wyścigowego boxu. Zaawansowana telemetria, kontrola trakcji, regulacja siły hamowania silnikiem – wszystko skalibrowane tak, by użytkownik mógł z motocyklem prowadzić coś więcej niż dialog. Nie bez kozery nazwalibyśmy to telepatią.
A jeżeli ktoś chce pojeździć tym po publicznych drogach – cóż, teoretycznie się da. Ale po co? To maszyna, która najlepiej czuje się między tarkami toru wyścigowego, a nie w korku na S8.
BMW pokazuje kierunek
Powiedzmy sobie jasno – Concept RR to nie fabryczny motocykl, ale nie jest także jedynie koncepcyjną wydmuszką. To bardzo konkretna zapowiedź: tak właśnie będą wyglądać nasze superbiki w najbliższych latach. Lekkie, agresywne, bezkompromisowe. Takie, które nie udają grzecznych, a ich wygląd jasno mówi: „prędkość to nie opcja – to obowiązek”.
BMW nie próbuje tu być „premium”. BMW mówi wprost: jesteśmy tu po to, żeby wygrywać. A przy okazji wyglądać tak, iż choćby Darth Vader z zazdrości zmieniłby środek transportu. jeżeli to właśnie jest przyszłość jednośladów – chcemy ją mieć już teraz. choćby jeżeli oznacza to, iż każda jazda będzie trochę jak próba ujarzmienia futurystycznego zwierza, który właśnie uciekł z laboratorium.































