
Nie zawsze da się konkurować cenami, więc polska Kolej Dużych Prędkości musi jechać 350 km/h, a nie 250 km/.
Na stronie pozwalającej znaleźć interesujące promocje ktoś zamieścił ofertę na… bilet na pociąg. Czeski przewoźnik za przejazd z Krakowa do Pragi życzy sobie tylko 12 zł. Cena śmiesznie niska, bo w niektórych miastach więcej zapłacimy za dojazd komunikacją miejską w jedno miejsce, a potem powrót.
Jeden z komentujących zauważył, iż oferta faktycznie jest imponująca, ale on wolałby dołożyć, zapłacić 70 zł i polecieć godzinę samolotem, zamiast jechać 7 godzin pociągiem.
Zirytowałem się
Nie na samego autora opinii, bo taki wybór jest niestety oczywisty i logiczny. Problemem jest to, iż taki lot w ogóle jest dostępny (to w końcu mimo wszystko niezbyt odległe połączenie; choć przyznaję, iż bardziej oburzają mnie loty na trasach np. Warszawa-Lublin czy Warszawa-Gdańsk), na dodatek w absurdalnie niskich cenach. Wyszukiwarka bez problemu pokazuje mi lot na środę za 103 zł. Zresztą choćby 174 zł to śmiesznie mało.
Przy takich cenach żaden kolejowy przewoźnik nie ma szans. Podejrzewam, iż Czesi mogliby rozdawać bilety za darmo, a i tak więcej pasażerów postawiłoby na samolot, ceniąc 6 godzin różnicy (w praktyce mniej, ale niech już będzie) bardziej. W tym przypadku czas to naprawdę pieniądz.
Loty krótkodystansowe – będę upierał się, iż ok. 550 km to nie jest odległość, którą trzeba pokonywać samolotem – powinny być zakazane albo bardzo drogie. Pasażer płaci mało, ale środowisko traci. Jasne, możemy przerzucać się liczbami. Np. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych przytacza dane, z których wynika, iż loty krótkodystansowe odpowiadają zaledwie za 4,3 proc. emisji dwutlenku węgla. Z kolei Greenpeace przekonywał, iż loty na krótkich dystansach są jednak niemal 12 razy bardziej szkodliwe dla klimatu niż porównywalne podróże pociągiem.
Tam, gdzie da się dojechać koleją w mniej niż sześć godzin koleją – a połączenie z Krakowa do Pragi tylko nieznacznie przekracza widełki; w przypadku czeskiego przewoźnika można na to przymknąć oko, skoro bilety są tanie) – należy promować pociągi. To kolej jest najbardziej ekologicznym środkiem transportu zbiorowego biorąc pod uwagę emisje CO2 w przeliczeniu na kilometr przejechany przez pasażera, jak przypominało PKP Intercity. Korzystajmy z tego.
Jestem marzycielem, wierzę w utopie, ale i tak zdaję sobie sprawę z tego, iż nie dla wszystkich wspólne dobro i dbanie o środowisko to zachęcająca marchewka.
Dlatego komentarz odnośnie promocji uświadomił mi, jak bardzo potrzebujemy szybkich pociągów
Ostatnio znowu zrobiło się głośno na ten temat. Prezydent uważa, iż budując kolej dużych prędkości dla CPK wystarczy nam 250 km/h. Spółka chce rozpędzić się do 350 km/h. I choć CPK – przynajmniej nie od razu – nie będzie mieć wpływu na podróże takie jak Kraków – Praga, ale argument czasu pojawia się również w przypadku innych wypraw.
Kilka lat temu argumentowano, iż 250 km/h jak na nasze polskie warunki będzie w sam raz. Jak tłumaczono, przygotowanie się do 350 km/h miałoby kosztować dużo, a zyskalibyśmy tylko 19 min na trasie z Warszawy do Poznania.
Obecna wizja zakłada, iż pociągi rozpędzą się do 350 km/h – dodajmy, iż 350 km/h od początku było prędkością projektową, więc szansę na przyspieszenie pozostawiono dawno – i dzięki temu podróż z Warszawy Centralnej do Łodzi będzie szybsza o 6 min. Z kolei podróżni jadący ze stolicy we Wrocławiu zameldują się 15 min wcześniej niż w przypadku poprzednich założeń. Jeszcze szybciej dojedzie się do Poznania – o 20 min, a czas przejazdu między tymi miastami ma wynieść ok. 1 godziny i 40 min. Co najważniejsze, zmiana maksymalnej prędkości eksploatacyjnej nie przekłada się w znaczący sposób na podwyższenie kosztu budowy poszczególnych odcinków linii „Y”.
Tylko kwadrans czy 20 min, a może aż kwadrans lub 20 min na poszczególnych odcinkach? Skoro nie będzie kosztowało to znacząco więcej, logicznym wydaje się, iż lepiej jeździć szybciej. Właśnie po to, aby kolej była w oczach potencjalnych pasażerów lepszym wyborem niż samolot czy autobus.
„Tak gwałtownie choćby pirat drogowy nie dojedzie”
– Jak mamy REALNIE konkurować z samochodami, autostradami, darmowymi ekspresówkami i lotami wewnątrzkrajowymi to nie możemy budować pseudo High Speeda, podróby i bieda wersji Kolei Dużych Prędkości. Inaczej to nie ma sensu i kolej pozostanie marginesem, ofertą dla tych, których nie stać na auto. A nie o to chodzi, by wydać kilkadziesiąt miliardów i skrócić czas przejazdu z Warszawy do Poznania z obecnych 2h 18min do 2h 05min, bo taki miał być czas przejazdu z prędkością 250 km/h – pisze na swoim profilu Komunikacja Zastępcza Piotr Rachwalski, członek zarządu CPK.
Jak zaznaczył, dzięki możliwości rozpędzenia się do 350 km/h na trasie z Warszawy do Poznania uda się osiągnąć czas nieosiągalny choćby dla piratów drogowych na A2.
Jeszcze bardziej efekt widać na relacji do Wrocławia: tu z obecnych choćby 3-4 godzin schodzimy do 1h36-40min. Różnica w kosztach budowy praktycznie pomijalna, ciut wyższe ekrany gdzieniegdzie – dodał Rachwalski.
Tylko 20 min różnicy pomiędzy starą wersją CPK a nową może okazać się jednak znaczące, jeżeli dzięki temu wzrośnie przewaga pociągu nad samochodami, a zmniejszy się dystans do samolotu. Być może w przyszłości ktoś uzna, iż skoro ze stolicy do Poznania można dotrzeć w 1 godz. i 40 min, to nie ma sensu bawić się w samolot.
A bilet na lot z Warszawy do Poznania może dziś kosztować np. tylko 300 zł – jeżeli kupujemy z wyprzedzeniem, planując wyprawę w listopadzie. Trwa 55 min. Doliczmy do tego czas podróży na lotnisko, odprawy i wszelkie inne procedury, a w przyszłości pociąg zdeklasuje krótkodystansowy lot.
Czyli za kilka lat okaże się, iż opłacało się przyspieszyć, bo kolej będzie mogła realnie konkurować z samolotami.
Owszem, ta rywalizacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby linie lotnicze nie mogły kusić tak niskimi cenami. Ale choćby pomijając ten aspekt, skoro budujemy transport przyszłości, to trzeba być gotowym na przyszłe wyzwania. I nie ma sensu zaciągać hamulca.
Tym bardziej iż linia „Y”, po której pojadą szybkie pociągi, ma w przyszłości być rozciągnięta z myślą o podróżach do Berlina czy właśnie Pragi.
Linia „Y” to nie cała Polska, ale spółka CPK przypomina, iż nowe linie kolejowe CPK „mają wpisać się w istniejącą sieć kolejową w Polsce, która sukcesywnie poddawana jest pracom utrzymaniowym i modernizacyjnym”.
– Obecne podejście polega na stworzeniu spójnego i kompleksowego systemu obsługującego wszystkie potrzeby transportowe. Nowe linie kolejowe mają wpisywać się w istniejącą sieć i być budowane tam, gdzie są potrzebne, a nie tam, gdzie się komuś wydaje, iż są potrzebne. Jednocześnie nie zapominamy o liniach istniejących, które zamierzamy w krótkim czasie zmodernizować i wyremontować. Sukcesywna poprawa parametrów infrastruktury musi iść w parze z poprawą oferty przewozowej, co w krótkim czasie powinno doprowadzić do kolejnych rekordowych wzrostów na kolei – powiedział Piotr Malepszak, wiceminister infrastruktury.
Zdjęcie główne: krcil / Shutterstock.com