Na naszych łamach jeszcze przed wakacjami ruszyliśmy z cyklem Motopodsumowanie tygodnia, w którym prezentuję Wam nowości z pogranicza technologii i motoryzacji. Tym razem ruszamy z nowym cyklem: Auto tygodnia. Co tydzień będziemy Wam prezentować nowy, dostępny na polskim rynku model, który mieliśmy okazję sprawdzić na drogach. Na początek bardzo pragmatyczna propozycja: Nissan Townstar Combi Tekna 1.3 DIG-T.
Nissan nie silił się na wyważanie otwartych drzwi. Wykorzystał potencjał aliansu z Renault i skorzystał z technologii Renault Kangoo. To akurat zaleta, bo najnowsze Kangoo to bardzo przemyślany samochód. Zresztą w podobny sposób postąpił Mercedes, ze swoim modelem Citan. Mimo technologicznego pokrewieństwa wszystkich trzech dostawczaków, kombivan Nissana ma swój styl. Nadwozie jest oczywiście pudełkowate, ale przy kompaktowych gabarytach (wymiary: 4486 x 1860 x 1804 mm) oznacza to przestronność, której może pozazdrościć jakikolwiek kompaktowy hatchback czy SUV o podobnej długości nadwozia.
Miałem okazję sprawdzić w praktyce najwyższą wersję wyposażeniową Tekna, z zewnątrz poznamy ją od razu po charakterystycznych, 16-calowych alufelgach i relingach dachowych ze zintegrowanymi, składanymi poprzeczkami (pomysłowe rozwiązanie gdy chcemy coś wozić na dachu) w standardzie. Na tle wielu aut z większymi felgami 16-stka w tym wozie wydaje się mała, ale spory profil opony (205/60 R16) zwiększa komfort jazdy na gorszych drogach.
Powyżej widzicie charakterystyczny pasek dziennych LED-ów. Diodowe są również kierunkowskazy (także te w lusterkach bocznych), światła mijania i przeciwmgłowe, ale światła drogowe (tzw. „długie”) to już halogeny, co w nocy widać po różnicy w barwie światła. Wygląd auta nie wzbudza emocji, ale też nie o to tutaj chodzi. Ma być funkcjonalnie i przestronnie. I tutaj Nissan spełnia swoje zadanie. Zajrzyjmy do środka.
Zacznijmy od tego, iż aby wejść do auta, trzeba otworzyć drzwi. Te przednie w Townstarze otwierają się ekstremalnie szeroko, praktycznie pod kątem prostym do boku nadwozia (spójrzcie na zdjęcie). Tylne są przesuwne, dzięki temu włożenie fotelika dziecięcego choćby na ciaśniejszym parkingu nie stanowi najmniejszego problemu. Rodzice, informuję, iż isofixy są trzy, dwa na skrajnych siedzeniach drugiego rzędu, jeden na przednim fotelu pasażera. W pewnym sensie wadą są tylne drzwi przestrzeni bagażowej. Uchylają się do góry, są długie (ponad metr), zatem o ile zaparkowaliście w centrum handlowym tyłem do ściany, to… zakupów do bagażnika raczej nie zapakujecie. Po prostu trzeba pamiętać o wymaganej dodatkowej przestrzeni na tę olbrzymią klapę, albo wystarczy parkować przodem do ściany/przeszkody. Z drugiej strony taka konfiguracja drzwi bagażnika ma też swoje zalety, docenicie je, gdy auto trzeba zapakować lub na chwilę coś wyjąć z bagażnika podczas ulewnego deszczu.
Pierwsze wrażenie po wejściu do kabiny? Przestronnie. Plastikowo, ale ponadprzeciętnie funkcjonalnie. Ten uchwyt na telefon, który na powyższym zdjęciu jest po prawej stronie kierownicy, był na wyposażeniu. Można go łatwo przenieść na drugą stronę, bo nad kierownicą jest jeden z bardzo, bardzo wielu schowków jakie znajdziemy w tej kabinie. Widoczność w każdą stronę jest doskonała, ale w topowej wersji Tekna, a taką jeździłem, mamy też system kamer 360°.
Mimo sporej ilości plastiku, Nissan zadbał by w kabinie było też trochę miłych dla oka akcentów jak np. „szlifowane” powierzchnie, wyglądem imitujące metal, ale to też tworzywo. Niemniej wygląda to nieźle.
Uroku dodają też błyszczące obwódki wylotów wentylacji (dwustrefowa klimatyzacja jest standardem w wersji Tekna), dostęp do funkcji pojazdu zapewnia duża liczba klasycznych przycisków, co spodoba się miłośnikom tradycyjnej ergonomii.
Radełkowane pokrętła systemu klimatyzacji, szeroki panel przycisków funkcyjnych (aktywny system parkowania, kamery, podgrzewanie foteli przednich, podgrzewanie kierownicy) również sprawiają miłe dla oka wrażenie, ale atutem Townstara jest liczba schowków, producent deklaruje, iż poza olbrzymim (ponad metr sześcienny po dach, bez składania foteli! Do półki przy komplecie pasażerów zapakujemy 775 litrów) bagażnikiem, łączna pojemność schowków w samej kabinie to niemal 50 litrów. Po złożeniu kanapy kubatura bagażowa rośnie do imponujących 2800 litrów. Do tego otwarta półka za ekranem, półeczka na drobiazgi przed dźwignią skrzyni biegów, druga półeczka z ładowarką indukcyjną na telefon niżej, obok wajchy hamulca manualnego, gniazda USB (trzy z przodu, w tym jeden bezpośrednio obok ekranu dotykowego; dwa z tyłu), wielka wysuwana szuflada przed fotelem pasażera, bardzo głęboki schowek w podłokietniku i jeszcze to:
Tak, nad głowami kierowcy i pasażera pozostało płaska, ale o dużej powierzchni, mieszcząca niemal 20 litrów półka, na którą bez problemu zmieścimy np. jakieś teczki z papierami czy inne, płaskie przedmioty. choćby o ile jesteście bałaganiarzami, zagracenie kabiny Townstara przy takiej liczbie i pojemności schowków to prawdziwe wyzwanie. Bez względu na to, ile drobiazgów lubicie mieć przy sobie w aucie, tutaj wszystko znajdzie swoje miejsce.
W drugim rzędzie na pasażerów czekają trzy niezależnie wyprofilowane siedziska, także ze skóry ekologicznej, lekko nachylone (co widać na zdjęciu), dzięki czemu tyłek mamy niżej niż kolana i siedzi się wygodnie. Do tego trzy niezależnie regulowane zagłówki, nikt tu nie będzie pokrzywdzony. Miejsca na nogi jest mnóstwo, nad głową jeszcze więcej. Podłokietnika z tyłu siłą rzeczy nie ma, ale coś za coś. Kanapa jest składana w proporcjach 40/60, a po jej złożeniu uzyskujemy przestronność typowego dostawczaka.
Zwróćcie uwagę na widoczne na powyższym zdjęciu osłony, które rozkładają się na płasko po złożeniu oparć. Drobiazg, ale ochroni tył foteli przed uszkodzeniami, w razie przewożenia czegoś cięższego. Townstar Combi do budowlanki (i wożenia naprawdę ciężkich przedmiotów) się raczej nie nadaje, bo ładowność tego auta to 587 kg (a trzeba liczyć też wagę pasażerów i kierowcy), ale też to auto ma raczej rodzinny, niż „brygadowy” charakter. O charakterze rodzinnym świadczyła też obecność dodatkowego lusterka wstecznego, do obserwowania dzieci siedzących na tylnym fotelu, lusterko rozkłada się z podsufitki i wygląda tak:
Miejsce pracy kierowcy jest tu schludne i ergonomiczne. Regulowany fotel, odcinek lędźwiowy, kierownica. Komfort? Umówmy się, luksusowa limuzyna to nie jest, ale ani mnie, ani współpasażerów kilkuset kilometrowa podróż specjalnie nie zmęczyła. Jedynie przy wyższych, autostradowych prędkościach dawało się odczuć, iż w kabinie robi się głośno. Recepta jest prosta, zmniejszyć prędkość, co jest o tyle dobrym rozwiązaniem, iż Townstar to żaden sportowiec, a niższa prędkość bardzo wpływa na spalanie. Oto mój rezultat po spokojnym pokonaniu nieco ponad 180 km drogami klasy S i A oraz krajowymi:
5.4 l/100 km to bardzo dobry wynik z dwójką pasażerów i pakietem bagaży. Gdy odbierałem auto z parku prasowego, komputer pokładowy deklarował 640 km zasięgu, po pokonaniu 180-kilometrowej trasy, deklarowany pozostały zasięg… wzrósł do 690 km. Pokonanie 800 km tym autem na jednym tankowaniu nie stanowi dla zachowawczo jeżdżącego kierowcy najmniejszego problemu.
Nissan Townstar jest dostępny w Polsce w wersji spalinowej i elektrycznej. Spalinowa to tylko jeden silnik, testowany 1.3 DIG-T, czyli turbodoładowany, czterocylindrowy benzyniak z wtryskiem bezpośrednim z 16 zaworami, generujący 130 KM przy 5000 obr./min. i 240 Nm (maksymalny moment jest dostępny już od 1600 obr./min.).
Moc napędu przenoszona jest na przednią oś za pośrednictwem manualnej, sześciobiegowej przekładni i innego rozwiązania w tym modelu Nissan nie oferuje (w wersji spalinowej ma się rozumieć). Być może automat w spalinowej wersji pojawi się w przyszłym roku, bo w gamie Renault Kangoo takie rozwiązanie jest dostępne, ale Kangoo jest też oferowane z silnikami diesla, z których Nissan w pełni świadomie zrezygnował.
Jak się prowadzi to auto? Bardzo poprawnie. O dobrej widoczności w każdym kierunku już wspominałem, układ kierowniczy jest mocno wspomagany, ale dość gwałtownie można się do tego przyzwyczaić. Na gorszych drogach zawieszenie nieco hałasuje, ale nie mam żadnych zastrzeżeń do poprawności wybierania nierówności. Raczej miękkie zestrojenie zawieszenia to kwestia priorytetów, postawiono na wygodę, a to pasuje do rodzinnego charakteru tego kombivana. Nie ma się też co obawiać przechyłów w zakrętach, czy bocznych wiatrów. Trzeba tylko uważać na delikatnie pracujące sprzęgło, w przeciwnym razie podczas ruszania może nami trochę szarpnąć.
Ekran multimediów nie ma może oszałamiającej grafiki, ale interfejs jest czytelny, a przeciwodblaskowa, zmatowiona powłoka poprawia czytelność wyświetlacza w ostrym słońcu. Obsługa jest banalnie prosta, parowanie ze telefonem działa, ale o ile chcecie skorzystać z Apple CarPlay czy Android Auto, telefon trzeba wpiąc, dla wygody złącze USB jest tuż obok ekranu.
Nie mam też większych zastrzeżeń do systemu kamer 360°. Obraz z kamer jest dość wyraźny, w manewrowaniu pomagają też czujniki i linie kierunkowe na wyświetlaczu. Zawadzenie o przeszkodę wymaga tutaj działania z premedytacją.
Testowana przeze mnie wersja Tekna wyróżnia się też sporym zestawem technologicznych rozwiązań. Kluczyka nie musimy wyciągać z kieszeni, dostęp jest bezkluczykowy, a kierowcę wspiera istna armia asystentów. Jest asystent bocznego wiatru, asystent kontroli stabilności przyczepy, system monitorowania ciśnienia w oponach, system wspomagający ruszanie pod górę, monitoring zapięcia pasów bezpieczeństwa, asystent zmęczenia kierowcy, asystent hamowania awaryjnego rozpoznający pieszych i rowerzystów, automatyczne światła drogowe, monitorowanie obiektów w martwym polu obserwacji wraz z systemem automatycznej interwencji, ostrzeganie przed niezamierzoną zmianą pasa ruchu, rozpoznawanie znaków drogowych (nie działa idealnie, ale jest), współpracujący na życzenie z funkcją zapobiegania przekroczenia ograniczeń prędkości. Co ciekawsze, większość z tego co wymieniłem jest dostępna również w standardzie niższych wersji wyposażenia! W tym wszystkim zdziwiło mnie jedynie, iż tempomat (też jest w standardzie każdej wersji!) nie jest adaptacyjny (nawet w topowej odmianie Tekna). Dłuższą podróż umilić może sześciogłośnikowy zestaw audio (standard w wersji Tekna), Bowers & Wilkins to nie jest, ale gra przyzwoicie, jedynie nie należy przesadzać z głośnością.
W testowanym egzemplarzu, pasażerowie tylnej kanapy mogą skorzystać z rozkładanych stoliczków, w standardzie wersji Tekna (i tylko w tej odmianie) z tyłu mamy też sterowane nawiewy klimatyzacji. O gniazdach USB już wspominałem, pod nimi, nie od razu, namierzyłem kolejny schowek – wysuwaną szufladkę na drobiazgi. Podejrzewam, iż świeżo upieczeni właściciele Townstarów schowki będą odkrywać jeszcze długo.
Kombivany to samochody, które nie urzekają ani urodą, ani dynamiką, ale pod względem praktyczności nie dorównuje im żadna inna forma nadwozia dostępna w porównywalnej cenie. Tego typu auta wybierają przede wszystkim te osoby, którym zależy na maksymalizacji funkcjonalności i pod tym względem Nissan Townstar nie zawodzi. Minusy, owszem, znalazłem, ale jest ich relatywnie niewiele, po przejechaniu kilkuset kilometrów i ogarnięciu sprawunków (np. przewóz pralki), których nie dałbym rady załatwić innego typu pojazdem z Townstara wysiadałem myśląc o nim zdecydowanie cieplej niż w momencie, gdy do niego wsiadałem.
Ile kosztuje to auto? Bazową odmianę spalinowego Townstara zamówicie (wersja Acenta) od 109 900 zł. Wersja Business (środkowy poziom) startuje od 118 900 zł, a testowana odmiana Tekna, to wydatek 129 900 zł. Dużo to czy mało? Zależy jaką miarą będziemy mierzyć. Więcej zapłacicie za wypasionego Golfa. Topowa wersja Kangoo wychodzi nieco drożej, ale ma automat i diesla. Mercedes Citan, czy może raczej Klasa T, bazowo jest droższa, gdzie Nissan już zamyka cennik. o ile myślicie pragmatycznie i szukacie auta, którym wygodnie przewieziecie pięć osób i pralkę dla babci, a miejsca starczy jeszcze na wasze i dzieciaków klamoty, Townstar będzie jak znalazł.