Pierwsze skojarzenia z tą marką lawirują gdzieś wokół słów legenda, prestiż, styl, czy klasa. Aston Martin to bez wątpienia jeden z najbardziej ikonicznych producentów samochodów w historii. To symbol brytyjskiej elegancji, zahaczający wręcz o sfery, które nie mają zbyt wiele wspólnego ze „zwykłą” i codzienną motoryzacją. To fakt, a w przypadku tego konkretnego modelu jest to zjawisko, które można by kilkukrotnie pomnożyć.
Ten Aston Martin to historia sama w sobie
Mówi się o nim, iż to „najszybszy i najbardziej ekskluzywny samochód w historii marki”. Pracował nad nim wydzielony do specjalnego działu zespół inżynierów. Każdy egzemplarz czymś się od siebie różnił, co tylko podnosiło jego wartość – każdy był unikatem. Kilka lat temu, kiedy zespół Porsche wycofywał się z Długodystansowych Mistrzostw Świata, niemiecka marka wpadła na interesujący pomysł. Zdjęła ze swojego 919 Hybrid różne regulaminowe ograniczenia, aby pokazać światu, jak ekscytujące mogłyby to być samochody, gdyby nie nałożono na nie „kagańca”. Efekty były zdumiewające – bestia uwolniona z okowów biła kolejne rekordy. W tym rekord okrążenia toru Spa, gdzie 919 Hybrid Evo pobiło najlepsze wyniki bolidów Formuły 1.
Nie wtrąciłem tej ciekawostki przypadkowo. Aston Martin One-77 miał bowiem podobne założenia. Został stworzony po to, aby pokazać prawdziwe możliwości technologiczne brytyjskiej marki. Miał być w gruncie rzeczy tym, czym było wyścigowe Porsche 919 Hybrid w wersji Evo – po zdjęciu ograniczeń. Udowodnieniem, do czego zdolni są inżynierowie, kiedy ich wizja nie jest ograniczana. One-77 był supersamochodem o niebywałych możliwościach. Jak wskazuje sama nazwa – stworzonym w liczbie zaledwie 77 egzemplarzy.
Ile dziś kosztuje?
Samochód był wyposażony w czysty, surowy silnik V12. Natomiast nie było to „zwykłe” V12, a dopracowane i wzmocnione wspólnie z firmą Cosworth. Jednostka miała pojemność 7,3 litra oraz moc 760 koni mechanicznych, co w momencie premiery w 2009 roku czyniło go najmocniejszym wolnossącym V12 na świecie. One-77 miał moment obrotowy na poziomie 750 Nm, przyspieszał do 100 km/h w 3,5 sekundy i maksymalnie osiągał ok. 355 km/h. Miał monokok z włókna węglowego, a jego karoseria była manualnie formowana z aluminium. Można by się o nim rozpisywać godzinami. Jego wygląd odbiera mowę, a dźwięk… no cóż, powiedzmy tylko, iż według wielu osób jest to najlepiej brzmiąca V12 w historii.
W przypadku tego typu projektów teoretycznie oczywistym jest to, iż taki samochód najtańszy jest w momencie pierwotnego zakupu. Z upływem czasu cena limitowanej wersji tylko rośnie. Co to dokładnie oznacza? Ile kosztował Aston Martin One-77 w momencie premiery? To zależy – bazowo ok. 1,1 miliona funtów, natomiast po odpowiedniej personalizacji mogło być to o wiele więcej – ot, chociażby 1,7 mln. Czy dziś zakup w pierwotnej cenie jest w ogóle możliwy? Po pierwsze powiedzmy sobie jedno – wyprodukowano zaledwie 77 sztuk, więc oczywistym jest, iż dziś do kupienia są pojedyncze sztuki. zwykle kosztują więcej, niż 2 miliony euro. Natomiast jest też egzemplarz numer 40 – do kupienia w Szwajcarii za 1 295 000 franków szwajcarskich, czyli ok. 1,393 mln euro i jednocześnie prawie 6 milionów złotych. Wydaje się, iż to w tym momencie jedyna szansa, aby kupić to auto blisko jego ceny pierwotnej.
Zdjęcia: Aston Martin Media