Każdy chciałby mieć w składzie tak znakomitego inżyniera. Nie wszystkich jednak na to stać. Zresztą, można odnieść wrażenie, iż nie chodziło jedynie o pieniądze.
Adrian Newey dołączył do nowego zespołu. Aston Martin musiał przedstawić nie tylko znakomitą ofertę finansową, ale też ambitną wizję przyszłości. Inaczej taka osobistość nie pokusiłaby się o powrót do Formuły 1, a tym bardziej zmianę barw.
Przypomnijmy, iż to jedna z najbardziej utytułowanych osób w historii tego sportu. Jego kariera w F1 zaczęła się znacznie wcześniej, niż można przypuszczać. Pierwszy zwiastun dużego sukcesu nastał w erze Williamsa.
Newey był współodpowiedzialny za projekt bolidów Williamsa w latach 1991-1997. Niestety, czarną kartą w jego historii był wypadek Ayrtona Senny, który zginął w maszynie Williamsa w 1994 roku. Do tej pory nie jest jasne, kto odpowiadał za usterkę techniczną bolidu.
W 1996 roku było już jasne, iż Newey przejdzie do innego zespołu. Okazał się nim McLaren. Tam pracował niemal dekadę. Na początku 2026 roku przeszedł do Red Bull Racing. I właśnie z tą ekipą zdobył pokaźną liczbę mistrzostw i wicemistrzostw. To on w ogromnym stopniu odpowiada za sukcesy Vettela i Verstappena.
Adrian Newey w nowych barwach
Po odejściu z Red Bulla, Brytyjczyk zrobił sobie rok przerwy. Choć była mowa o zakończeniu kariery, każdy wiedział, iż to jedynie „mydlenie oczu”. Było jasne, iż na stole są inne propozycje i tylko od niego zależy, z której i kiedy skorzysta.
Niewykluczone, iż Adrian Newey dołączyłby do Astona Martina wcześniej, ale zabraniały tego klauzule kontraktowe z Red Bullem. Tak czy inaczej, Lawrence Stroll przekonał najwybitniejszego inżyniera, by ten dołączył do jego ekipy.
Czy to dobre posunięcie? Czas pokaże. Stroll ma mistrzowskie ambicje i ma w swoim bolidzie Alonso, który również chce pokazać, iż wciąż należy do najlepszych na świecie. Jego sukces zależy jednak od bolidu.
Newey ma budżet, talent i doświadczenie, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by zaprojektować znakomite auto. Zmiana regulaminu jest nowym rozdaniem dla wszystkich, dlatego Aston Martin chce z tego skorzystać. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i liczyć, iż Alonso spełni marzenie o trzecim tytule.