Jeszcze dwa lata musimy pomęczyć się z najdroższą autostradą w Europie – odcinkiem A4, łączącym Katowice z Krakowem. Koncesja na obsługę odcinka kończy się w 2027 roku i to wówczas Stalexport, który zarządza autostradą, przekaże drogę państwu.
„Zaczynamy proces, który doprowadzi nas do rozbudowy autostrady A4 między Krakowem a Katowicami. W 2027 r. wygaśnie koncesja…” – ogłasza GDDKiA. Brzmi znajomo? Nic dziwnego – temat ten przewijał się już w moich wcześniejszych tekstach na motogen.pl, zarówno w kontekście protestów motocyklistów na bramkach, jak i zapowiedzi przejęcia odcinka przez państwo.
Koncesja Stalexportu na odcinku Katowice–Kraków wygaśnie w marcu 2027 roku i – co najważniejsze – nie zostanie przedłużona. Oznacza to, iż od 16 marca 2027 r. przejazd będzie całkowicie darmowy dla samochodów osobowych i motocykli. Tym samym zakończy się wieloletnia era najdroższej autostrady w Europie, na której dziś za 61 kilometrów płaci się aż 34 zł, czyli około 56 groszy za kilometr. To niemal sześciokrotność minimalnej stawki, jaką dopuszcza ustawa, a więc absurd w czystej postaci.
Nie ma jednak co otwierać szampana – przynajmniej jeszcze nie teraz. Do tego czasu czekają nas kolejne podwyżki opłat, bo Stalexport w ostatnich latach potrafił je wprowadzać choćby dwa–trzy razy w roku. Równolegle rusza wielka modernizacja trasy. Najbliższe dwa lata to będzie festiwal zwężeń, ograniczeń prędkości i korków w godzinach szczytu. Kierowcy będą się irytować, ale taka jest cena doprowadzenia drogi do stanu „jak nowa” – operator musi oddać ją państwu w pełni odświeżoną, zgodnie z zapisami umowy.
Po przejęciu odcinka przez GDDKiA, A4 ma przejść jeszcze jedną poważną zmianę – planowana jest rozbudowa o dodatkowy pas ruchu w każdym kierunku. Ma to zwiększyć przepustowość i zmniejszyć korki, które dziś są codziennością na tym fragmencie. Pisaliśmy już o pomysłach poszerzenia A4, jednak do tej pory były one tylko grą na czas. Teraz, z datą końca koncesji w kalendarzu, te plany wreszcie nabierają realnych kształtów.
Patrząc z perspektywy motocyklistów, można by rzec – lepiej późno niż wcale. Kiedyś blokowaliśmy bramki w proteście przeciwko opłatom, dziś możemy spokojnie odliczać dni do chwili, gdy szlaban opadnie na zawsze. Jeszcze dwa lata i w końcu będzie można przejechać z Katowic do Krakowa bez zatrzymywania się przy kasie i bez poczucia, iż każda minuta na tym odcinku kosztuje więcej niż kawa na stacji.